Historycy szacują, że wojnę trojańską toczono mniej więcej tysiąc dwieście lat przed naszą erą. Kiedy zatem w roku 1870 niemiecki archeolog amator Heinrich Schliemann ruszył na poszukiwania ruin Troi, uczeni wzruszali ramionami. Dyletant miałby odnaleźć legendarne starożytne miasto? Zdawało się to wykluczone. Drwiono z pomysłu, dzięki któremu Schliemann spodziewał się ustalić dokładne położenie Troi, to jest obliczania na podstawie informacji zawartych w „Iliadzie” Homera odległości miasta od najbliższej rzeki czy powierzchni zajmowanej przez mury obronne. Bo jak można uważać poemat za źródło wiarygodnych danych topograficznych, liczyć, ile czasu zajmowało Achillesowi obiegnięcie murów Troi i wyciągać na tej podstawie wnioski co do lokalizacji miasta? Przecież to śmieszne. Jednak ostatni śmiał się Schliemann: znalazł Troję dokładnie tam, gdzie jej szukał.
W legendzie tkwiło zatem ziarno prawdy. Trudno się jednak dziwić, że początkowo podchodzono do działań Schliemanna sceptycznie. Ostatecznie wojna trojańska opisana przez Homera to nie wiarygodnie opisany konflikt zbrojny, lecz wypełnione fantastycznymi zdarzeniami starcie bohaterów obdarzonych nadludzkimi siłami i wspieranych przez bogów. Nie walka o ziemie i wpływy, lecz próba odebrania trojańskiemu królewiczowi Parysowi porwanej przezeń najpiękniejszej kobiety świata, w dodatku wyklutej z łabędziego jaja.
Ten nietypowy sposób przyjścia na świat Helena Trojańska miała zawdzięczać swojemu ojcu, bogu Zeusowi, który właśnie pod postacią łabędzia uwiódł królową Ledę. Ze złożonego przez nią jaja wykluła się czwórka dzieci, ale tylko Helenę zapamiętano jako przyczynę wojny. Słynna piękność poślubiła króla Sparty Menelaosa, lecz bogini Afrodyta obiecała ją Parysowi. Pokrzepiony boskim wsparciem królewicz porwał Helenę do Troi, Menelaos zaś zebrał imponującą armię i popłynął odbić żonę. Trojanie nie byli wszelako łatwym przeciwnikiem i walczyli z Achajami dziesięć lat. Każda strona miała swojego wielkiego bohatera, nieustraszonego wojownika dokonującego cudów na polu bitwy: Trojanie królewicza Hektora, starszego brata Parysa, Achajowie zaś Achillesa. Pomagali im też niektórzy bogowie: Hera, Atena, Posejdon. Inni, jak Ares i Apollo, popierali sprawę Trojan.
To właśnie do Apolla w pierwszej księdze „Iliady” zanosi swe błagania skrzywdzony trojański kapłan Chryzes. Jego córkę wziął do niewoli brat Menelaosa Agamemnon. Poproszony o zwrócenie dziewczynie wolności, odmówił, a na dodatek zelżył kapłana. Wkrótce miał tego pożałować: Apollo ujął się za Chryzesem i zesłał na Greków zarazę. Wówczas postanowiono uwolnić Chryzejdę, Agamemnon zażądał jednak w zamian branki Achillesa. Ten rozzłościł się tak bardzo, że odmówił dalszego udziału w wojnie, co pozwoliło Trojanom zdobyć przewagę. Homer w „Iliadzie” skupia się właśnie na wściekłości Achillesa. Pierwsze słowa poematu brzmią: „Gniew, bogini, opiewaj, Achilla, syna Peleusa, / zgubę niosący i klęski nieprzeliczone Achajom”. Ten gniew zabija najpierw Greków, którym Achilles nie chce przyjść z pomocą, dopiero później sprowadza klęskę na Trojan.
Dzieje się tak, gdy ginie faworyt Achillesa Patroklos. Obrażony bohater porzuca wówczas dąsy o Bryzejdę i znów rusza do walki. Dopada Hektora, zabójcy Patroklosa, i pokonuje go. Niesyty zemsty, nie dokonuje pochówku zwłok: włóczy je za rydwanem, w którym objeżdża mury Troi. Makabryczny spektakl przerywa ojciec zabitego, król Priam. Przybywa do obozu Greków, całuje ręce mordercy syna i błaga go o wydanie ciała Hektora. Achilles oblewa się łzami i spełnia prośbę Priama. Gniew Achillesa zostaje uśmierzony, „Iliada” zakończona, a wzruszony czytelnik może nawet nie zauważyć, że Achilles wymienia zwłoki Hektora na wóz pełen złota. Homer dodaje też, że szczęśliwie Priam nie widział trupa przed jego obmyciem. W przeciwnym razie nie opanowałby „gniewu z rozpaczy”, a Achilles „zabiłby go rozjątrzony i Dzeusa prawo podeptał”. Tyle warte były szlachetne gesty bohaterów Homera…
Marta Słomińska