W książce poświęconej indyjskim inspiracjom teorii mitu, które stworzyli Mircea Eliade i Joseph Campbell, Andrzej Korczak wskazuje na wspólne obu badaczom przekonanie o duchowym wyjałowieniu współczesnej kultury. Znamy dawne mity, ale nie dysponujemy kluczem, który pozwoliłby nam właściwie je odczytać i zrozumieć. Oddaliliśmy się od symboli, które tworzyły podstawę naszej kultury. Czy można coś na to poradzić, ocalić istotę przesłania, które niosły dawne religie?
Niewykluczone. Campbell zauważył, że duchowe okaleczenie świata paradoksalnie wzmaga zainteresowania mitologią: studenci szukają w niej przesłania, prawdy o życiu. Dzięki temu zyskują szansę, by lepiej poznać własne wnętrze, podążać ścieżką indywidualnego rozwoju. „Wszyscy bogowie” – stwierdził Campbell – „są w nas”. Orzekł, że po raz pierwszy człowiek doszedł do podobnego wniosku jeszcze przed narodzinami Chrystusa, w Indiach: można tak wnioskować z lektury upaniszad. To późne teksty wchodzące w skład świętych ksiąg hinduizmu, służące między innymi praktykom medytacyjnym. Prastare praktyki religijne Hindusów fascynowały również Eliadego: pozwoliły mu uwierzyć, że jako istota duchowa człowiek niewiele się zmienił przez ostatnie kilka tysięcy lat. Nadal ma podobne potrzeby, pozwala się uwieść historiom przetwarzającym mityczne archetypy.
Tym, co wyróżnia Indie na tle innych krajów, jest przynajmniej częściowe zachowanie światopoglądu mitologicznego. Przekonanie, że za każdym fragmentem rzeczywistości stoi boska moc, w świecie Zachodu zostało wyparte przez opacznie rozumiany racjonalizm. Tymczasem, jak ogłosił Campbell, „Luke Skywalker nigdy nie był bardziej racjonalny niż wówczas, gdy […] odnalazł siłę ducha”. Bohater „Gwiezdnych wojen” stanowił dla badacza przykład postaci zdolnej inspirować współczesną młodzież, pokrewnej mitycznym bohaterom. Mit herosa – kogoś gotowego poświęcić życie w imię wyższych wartości – właściwie wszystkie mitologie przedstawiają podobnie. Zwykły zjadacz chleba uważa, że życie jest najważniejsze, bohater jednak – Gilgamesz, chrześcijański święty, rycerz Jedi – nie zadowala się takim podejściem.
Eliade starał się łączyć swoje inspiracje indyjskie z tym, co najlepsze w religioznawstwie europejskim, ale nie bez użycia wyrafinowanego aparatu metodologicznego. Campbell z kolei sądził, że głębia przeżycia kryje w sobie prawdę, która nie musi być potwierdzona odpowiednią metodologią. Swobodnie mieszał psychologię Junga, indyjskie systemy medytacyjne i teorię końca cywilizacji, by ostatecznie zaproponować kuszące rozwiązanie: mit heroiczny opowiada o tym, jak człowiek przeszedł drogę od zwykłego życia do zjednoczenia z Bogiem. Historie o bohaterach należy zatem interpretować jako wtajemniczenie w dar przemiany świadomości. Odkrycie własnej potęgi może zmienić człowieka na lepsze, silniej związać go ze światem i ludźmi. Z kolei usunięcie łączącej ludzi symboliki przyczynia się do powstania społeczeństwa zatomizowanego: zaczynamy wysyłać wiadomości tekstowe osobie siedzącej tuż obok.
Eliade za dobrą metodę pielęgnowania duchowości uważał rytuały świąteczne. W dni powszednie jesteśmy zwykłymi ludźmi, przywiązanymi do ciała i jego lęków, święto jednak umożliwia wyjście poza biologię, czas, strach przed przyszłością. Przeżywamy cykliczny powrót do czegoś ponadhistorycznego, na nowo przeżywamy mit. Jeśli zaś mitem nie dysponujemy – tworzymy go. Rytuały powtarzane przez rodziny czy zakochanych, jak regularne powroty w odwiedzane kiedyś miejsca, również pomagają w rozwijaniu sfery duchowej. Nieroztropnie byłoby nimi gardzić. Gdy inni chrześcijanie zwalczali zainteresowanie spuścizną dawnych religii, Klemens z Aleksandrii apelował, by nie potępiać pogańskich mitów, są w nich bowiem iskierki światła. Dziś taką iskrę krzesze każdy, kto uczestniczy w interpretowaniu dawnego mitu lub tworzeniu nowego.
Marta Słomińska