Historie miłosne lubią się powtarzać. Jak romans Lancelota z Ginewrą podobny jest do dziejów miłości Tristana do Izoldy, tak uczucie Petrarki do Laury przypomina o Dantem zakochanym w Beatrycze. W obu przypadkach literat przeżywa nieszczęśliwą miłość od pierwszego wejrzenia, sławi doskonałość wybranki w pięknych utworach, opłakuje jej śmierć, a potomni… twierdzą, że ta anielska kobieta była wyłącznie wytworem wyobraźni poety. Zresztą nie tylko potomni: nawet przyjaciel Petrarki Iacoppo Colonna dowodził, że Laura narodziła się dopiero dzięki kierowanym do niej sonetom. „A więc w tej żywej Laurze, której postać rzekomo mnie urzekła, wszystko jest kunsztem, pieśni zmyślone, udane westchnienia” – powtarzał z goryczą Petrarka zarzuty Colonny. „Uważaj” – pisał dalej w liście do przyjaciela – „byś swym żartem sokratycznym nie ubliżył mojej chorobie”.
Skoro Petrarka tak gorąco zapewniał o swoim uczuciu, skąd podejrzenia, że Laura nie istniała? Po pierwsze trudno odgadnąć jej tożsamość. Poeta podał w swoich utworach tylko imię ukochanej, nazwisko pozostało nieznane. W dodatku nie wykluczano, że imię Laura to tylko pseudonim muzy Petrarki, nadający się dobrze do literackich gier słownych. Wystarczyło dodać jedną literę albo apostrof, a już powstawały słowa takie jak „powiew” (wiatru niosącego słodki zapach, zapowiadający nadejście wyjątkowej kobiety), „złote” (kolor włosów ukochanej) czy „wawrzyn” (wieńczący skronie wielkich poetów). Na tej podstawie Boccaccio, który wedle legendy po lekturze sonetów do Laury spalił własne, dowodził, że imię bohaterki tak pięknych utworów „trzeba tłumaczyć alegorycznie”. Mianowicie „jako wieniec laurowy, który Petrarka później zdobył”.
Przyjaciele i znajomi nie przejmowali się więc zapewnieniami Petrarki: mieli Laurę za poetycki fantom. Z czasem zawtórowali im uczeni: zweryfikowali daty rzekomego pierwszego spotkania Laury i Petrarki oraz dnia, w którym umarła. Co się okazało? Poeta nie mógł, jak zapewniał, poznać Laury 6 kwietnia w Wielki Piątek, ten bowiem wypadał trzy dni wcześniej. Laura nie mogła też umrzeć jednocześnie 24 grudnia (jak czytamy w sonetach) i 6 kwietnia (tę datę zapisał Petrarka na karcie wklejonej do książki z utworami Wergiliusza). Czy jednak podawanie zmyślonych dat śmierci ukochanej świadczy o jej nieistnieniu? Niekoniecznie. Może poeta chciał uwznioślić swoje uczucie dzięki powiązaniu go z ważnymi świętami religijnymi, otoczyć Laurę aurą boskości. W tym również byłby podobny do Dantego, który przy wymyślaniu dat kolejnych spotkań z Beatrycze kierował się symboliką liczb.
A znany z sonetów wygląd Laury? Czy też ma znaczenie czysto symboliczne? „Były to włosy złote, rozpuszczone / W tysiącu słodkich loków, krętych, jasnych” – czytamy. Czy Laura rzeczywiście była blondynką? A może Petrarka przypisał jej ten kolor włosów, bo kojarzył się z niewinnością, łagodnością, urodą, słońcem, złotem? Nie sposób odgadnąć. Warto zaznaczyć, że w sonetach nie znajdziemy informacji o stanie cywilnym Laury. W rezultacie jedni badacze uznali ją za pannę, a inni stwierdzili, że była to mężatka i matka jedenaściorga dzieci.
Ta ostatnia hipoteza jest o tyle zabawna, że potomkiem anielskiej Laury miałby być… diabelski markiz de Sade. Hugues de Sade poślubił bowiem w 1325 roku kobietę o imieniu Laura, a jego potomkowie zapewniali, że ona właśnie była ukochaną Petrarki. Pewne fakty z życiorysu Laury de Sade istotnie odpowiadają danym o muzie poety: zmarła w 1348 roku, a wychowała się w Awinionie, gdzie Petrarka spędził kilka lat. Na zachowanym wizerunku Laury de Sade widzimy atrakcyjną blondynkę o poważnym spojrzeniu. Może wszystko stałoby się jasne, gdybyśmy mogli porównać to wyobrażenie z portretem bohaterki sonetów, który namalował Simone Martini. Niestety: jedyna konkretna pamiątka urody Laury nie przetrwała dziejowych burz, zaginęła. „Na naszą zgubę ta piękność zabłysła” – napisał Petrarka w sonecie dwieście siedemdziesiątym trzecim. „Żywa czy martwa spokój nam odbiera”.
Marta Słomińska