Przyczyny Wielkiej Rewolucji Francuskiej i wydarzenia 1789 roku

Rewolucjoniści francuscy głosili, że ich ideały to wolność, równość i braterstwo. Niewątpliwie wszystkiego tego we Francji przedrewolucyjnej brakowało. Nie mniej dotkliwe były jednak braki materialne: kryzys ekonomiczny i nieurodzaj doprowadziły ludność do tak skrajnego ubóstwa, że zdarzały się przypadki śmierci głodowej. Jakkolwiek przypisywane Marii Antoninie słowa „skoro nie mają chleba, niech jedzą ciastka” wypowiedziała w rzeczywistości inna arystokratka wiele lat wcześniej, nieprzypadkowo powtarzano tę naiwną radę właśnie około 1789 roku. Ceny zboża wzrosły wówczas mniej więcej o 200%, koszt dwóch bochenków chleba równał się całodziennemu zarobkowi ubogiego paryżanina, mimo że z uprawy roli żyło czterech na pięciu mieszkańców Francji. Nic dziwnego, że żyjący w dostatku przedstawiciele arystokracji i biskupi zaczęli budzić nienawiść głodujących.

   Szczęśliwców zaliczających się do warstwy uprzywilejowanej było niewielu. Do stanu pierwszego (duchowieństwo) lub drugiego (szlachta) należało około 2% ludności dwudziestoparomilionowej Francji. W dodatku nie wszyscy ci ludzie wiedli słodkie, próżniacze życie: nie brakowało ubogiej szlachty i skromnie żyjących zakonników czy księży. Zarobki i wydatki pozostałych musiały jednak kłuć w oczy: biskup Strasburga zarabiał rocznie równowartość 30 milionów euro, utrzymanie dworu królewskiego pochłaniało olbrzymie sumy. Na fatalną sytuację finansową kraju decydujący wpływ miało jednak nie tyle nieumiarkowanie bogaczy, ile rosnące zadłużenie. Kolejni ministrowie finansów pogarszali tylko sytuację, szalała inflacja, zamiast zwykłych ludzi korzystali spekulanci. W przededniu wybuchu rewolucji dług Francji wynosił około 4 miliardów liwrów, dochód – 600 milionów.

   Skąd w ogóle wziął się tak gigantyczny dług? Ludwik XIV umacniał swoją pozycję na arenie międzynarodowej dzięki wojnom (choćby o sukcesję hiszpańską), a te kosztowały niemało. Tradycję wydawania bajońskich sum na podobne cele podtrzymali Ludwikowie XV (wojna siedmioletnia, największy konflikt zbrojny XVIII wieku, w którym zginęło około miliona ludzi) i XVI (walki o niepodległość Stanów Zjednoczonych kosztowały Francję utratę cennych kolonii). Na domiar złego zawarto niekorzystny traktat handlowy z Anglią. Obniżenie cła na pochodzące z niej towary doprowadziło do bankructwa wielu przedsiębiorców francuskich, a ich dotychczasowi pracownicy pomnożyli rzeszę głodujących przedstawicieli stanu trzeciego. Ratunkiem mogło być opodatkowanie najbogatszych, ci jednak burzyli się na myśl o takim rozwiązaniu.

   Arystokratom i biskupom mógł nie podobać się francuski absolutyzm, ale kwestie materialne były dla nich na ogół istotniejsze niż takie drobiazgi jak trójpodział władzy czy wolność słowa. Grunt pod rewolucję przygotowali ludzie należący do stanu trzeciego. Bankierzy i właściciele manufaktur, którzy mimo zdobycia wykształcenia tudzież zgromadzenia majątku nie mieli dostępu do urzędów zastrzeżonych dla szlachty. Pracujący w pocie czoła ubodzy rzemieślnicy, handlarze, robotnicy, których powstanie krwawo stłumiono. Chłopi, spośród których co dziesiąty nie doczekał się nawet wolności osobistej. Przedstawiciele wolnych zawodów, którzy zagrzewanie pozostałych do walki o swobody obywatelskie (i możliwość utrzymania rodzin) potraktowali jako swoją misję.

   Przełomem była decyzja Ludwika XVI o zwołaniu szczególnego organu doradczego króla: Stanów Generalnych. W zgromadzeniu tym zasiadali przedstawiciele wszystkich stanów, ale obrady Stanów ostatni raz miały miejsce… za Ludwika XIII, ponad sto pięćdziesiąt lat wcześniej. Teraz nadszedł moment, w którym nie dało się dłużej ignorować stanu trzeciego. Wciąż jednak próbowano marginalizować jego rolę, również w zgromadzeniu, co szybko się zemściło. Rewolucja wybuchła dwa miesiące po zwołaniu Stanów Generalnych.

Marta Słomińska

Dodaj komentarz