Paolo Uccello w królestwie geometrii: “Bitwa pod San Romano”

Zdaniem Vasariego Paolo Uccello „byłby talentem najświetniejszym od czasu Giotta, jaki zjawił się na polu malowania postaci ludzkich i zwierząt, gdyby nie stracił czasu na studiowanie perspektywy”. Malarz miał ponoć na jej punkcie prawdziwą obsesję: gardził łatwymi rozwiązaniami, lubował się w dziwacznych skrótach perspektywicznych, które traktował jako kolejne wyzwania. Potrafił zamykać się w domu na długie miesiące, by z dala od rozpraszających go ludzi rozwiązywać kolejne perspektywiczne łamigłówki. Drugą pasją Uccella były zwierzęta. Ponieważ nie stać go było na utrzymanie gromadki żywych pupili, kolekcjonował wypchane koty i psy, a zwłaszcza ptaki. Od tych ostatnich wziął się jego przydomek („ptak” po włosku), oficjalnie był bowiem Paolem di Dono. Pierwszy raz podpisał się jako Uccello na obrazie „Pomnik konny sir Johna Hawkwooda”.

   Niedługo potem malarz rozpoczął pracę nad dziełem, które uchodzi dziś za jego najważniejsze dokonanie artystyczne: „Bitwą pod San Romano”. Trzy wielkie obrazy zamówił z okazji swojego ślubu prominentny Florentczyk Lionardo di Bartolomeo. Rzeczona bitwa była epizodem wojny Florencji z Lukką i Sieną: 1 czerwca 1432 roku doszło do starcia przy zamku San Romano. Florencja odniosła zwycięstwo, ale nie na tyle zdecydowane, by obywatele Sieny przyznali, że ponieśli klęskę. Ich propaganda przedstawiała starcie pod San Romano jako zwycięstwo Sieny, aby więc potomni nie mieli w tej kwestii wątpliwości, należało upamiętnić triumf Florencji imponującym dziełem sztuki. Uccello spisał się znakomicie: w 1484 roku obrazy trafiły do pałacu władającego Florencją Wawrzyńca Wspaniałego z rodu Medyceuszów, który ozdobił „Bitwą pod San Romano” reprezentacyjną Salę Honorów.

   Pierwszy z obrazów (obecnie skarb londyńskiej National Gallery)  przedstawia początkową fazę bitwy: dopiero świta, a dowodzący florenckimi oddziałami kondotier Niccolò da Tolentino rusza w bój. Dostrzegamy wodza od razu: wyróżnia go fantazyjny ubiór (wielki czerwony turban na głowie!) i śnieżnobiała maść dosiadanego rumaka. Tuż obok widzimy wojaka zrzuconego z konia: mężczyzna wydaje się karłem. Uccello zastosował tu bowiem śmiały skrót perspektywiczny, ponieważ założył, że powieszone na ścianie obrazy będą oglądane z dołu.

   Ten i inne elementy „Bitwy pod San Romano” mają za zadanie tworzyć perspektywę zbieżną, prowadzić wzrok widza ku określonemu punktowi w głębi obrazu. Dużą rolę odgrywają trzymane przez walczących kopie i ich strzaskane odłamki leżące na ziemi. Drzewca broni sterczą ku niebu, są wysuwane do przodu, krzyżują się: w ten sposób kopie tworzą osobliwą siatkę perspektywiczną. Tę metodę malarz zastosował też przy tworzeniu drugiego z obrazów, który jako jedyny wisi do dziś we Florencji. Rozgrywająca się w świetle dnia scena przewyższa poprzednią dynamizmem ujęcia: oto dowódca wojsk Sieny zostaje wysadzony z siodła. Konie stają dęba, wierzgają tylnymi nogami, zwłoki rumaków piętrzą się na ziemi, przemieszane z ciałami ludzi i fragmentami kopii. Po raz kolejny Uccello zdradził zamiłowanie do eksperymentów z perspektywą, celowo przedstawił ludzi i zwierzęta w nienaturalnych pozach.

   Nienaturalne jest też światło, padające nie wiadomo skąd. To jedna z cech malarstwa Uccella, sytuujących go bliżej gotyku niż renesansu, podobnie jak użycie srebrnej folii. Jej resztki zachowały się tylko na drugim z obrazów ilustrujących bitwę pod San Romano: srebro dodaje blasku zbrojom. Ostatni obraz, podziwiany dziś w Luwrze, przedstawia końcową fazę bitwy: zapada zmierzch, przybywają posiłki. Ciekawe, że mimo upodobania do popisywania się sztuczkami perspektywicznymi Uccello nieraz malował pozornie niesprzyjające im sceny nocne. Słynne jest choćby jego „Polowanie w nocy”. Tytuł obrazu zakrawa na oksymoron, ale Uccello nie sądził, aby nocą koniecznie należało spać. Żonie zaganiającej go do łóżka malarz odpowiadał: „O, jakże pełną słodyczy nauką jest perspektywa!”. To była miłość jego życia: gdyby nie Uccello, malarze renesansu mieliby może dla perspektywy mniej szacunku.

Marta Słomińska

Dodaj komentarz