Współcześni
mówili o nim „szalony Blake”, potomni w rzekomym szaleństwie zobaczyli geniusz.
William Blake był bez wątpienia ekscentrykiem, ale przede wszystkim człowiekiem
o wielkim talencie i nieposkromionej wyobraźni. Nie chadzał utartymi ścieżkami,
wyżej cenił własne spojrzenie na sztukę i religię niż opinie autorytetów.
Dzięki temu wyprzedził swą epokę: podczas gdy oświecenie uprawiało kult rozumu,
twórczość Blake’a zapowiadała romantyzm. „Możecie szydzić, ile chcecie!” –
zwracał się w jednym z wierszy do Woltera i Rousseau.
Racjonalność
zdaniem Blake’a była bowiem zagrożeniem, wstępem do materializmu, deizmu i
zamknięcia się na duchową stronę rzeczywistości. Urizen – jedna z postaci
kluczowych dla mitologii Blake’a, boskie ucieleśnienie rozumu – to niewidomy
starzec o twardym sercu, sprawiedliwy aż do bezwzględności. Wyraźnie pokazuje
to wykonana przez artystę w 1794 akwaforta malowana akwarelą zatytułowana
„Urizen stwarzający świat”. Ciemność rozdzierana tu jest przez gorejące słońce,
a skulony w jego wnętrzu Urizen, muskularny i srogi, kieruje ku czarnej
otchłani rozcapierzone palce. Strzelające z nich promienie przypominają zarazem
ramiona cyrkla i ciskane przez Jowisza pioruny. Czujemy, że w stworzonym przez
Urizena świecie wcale nie będzie dominować dobro: posępna postać ma coś z Boga
Ojca, ale i coś z Szatana.
Podobny wydźwięk ma o rok późniejszy, malowany akwarelą i piórkiem
„Newton”. Odkrywca prawa powszechnego ciążenia został przedstawiony podobnie
jak Urizen: nagi, atletyczny, zwinięty w kabłąk, z cyrklem w wyciągniętej
dłoni. Siedzi na dnie morza, całkowicie pochłonięty rysowaniem figury
geometrycznej. Przedstawienie Newtona jako odciętego od źródeł światła i
dźwięku sugeruje jego ograniczenie, niemożność zrozumienia, że we wszechświecie
jest miejsce dla sił, wobec których geometria i fizyka są bezradne. Blake nie
gardził Newtonem i jego dorobkiem, przeciwnie, zaliczał angielskiego uczonego
do najbardziej zasłużonych ludzi nauki. Artystę niepokoiło jedynie ubóstwienie
wiedzy, zawierzenie jej bez reszty: nadmiar racjonalności to śmierć wyobraźni, instynktu
i miłosierdzia, które było wedle Blake’a sednem człowieczeństwa.
Miłosierdzie nie jest jednak w stanie zaistnieć bez cierpienia, nad
którym można się ulitować. „Bez Przeciwieństw nie ma postępu. Przyciąganie
i Odpychanie, Rozum i Energia, Miłość i Nienawiść są niezbędne dla Ludzkiego
istnienia” – czytamy w poemacie Blake’a „Zaślubiny Nieba i Piekła”. Nasz świat
przesiąknięty jest bólem. Porównajmy „Stworzenie Adama” Michała Anioła z
obrazem „Elohim stwarzający Adama” autorstwa Blake’a: co za kontrast! Adam
Michała Anioła, swobodnie wyciągnięty na trawie, chętnie wyciąga rękę do Boga,
by ten przekazał mu iskrę życia. Adam Blake’a wygląda na stwarzanego przemocą:
leży przyciśnięty do ziemi, ciasno opleciony cielskiem węża, z bezradnie
rozłożonymi rękami, a kładący dłoń na głowie pierwszego człowieka Stwórca zdaje
się go raczej maltretować niż delikatnie lepić z gliny. Od samego początku
istnieć znaczy dla człowieka: cierpieć.
Jak łatwo zauważyć, świat u Blake’a stwarzał Urizen, a Adama Elohim. Artysta
śmiało reinterpretował Biblię i opracował własną skomplikowaną mitologię,
dodatkowo gmatwaną przez wizje, których miał często doświadczać. Wiemy, że
obraz „Wielki czerwony smok i niewiasta obleczona w słońce” to nawiązanie do
Apokalipsy świętego Jana, ale nie naprowadza nas to wcale na jedynie słuszny
trop interpretacji tego dzieła. Historycy sztuki wspominają o walce dobra ze
złem, ale i przeciwstawieniu żywiołów męskiego i kobiecego, a nawet konflikcie
sztuki z moralnością. Wolno podejrzewać, że artysta wcale nie czułby się
zmartwiony tym, ilu ludzi błąka się obecnie po omacku w poszukiwaniu odpowiedzi
na zadawane przez jego obrazy pytania. „To, co wielkie, jest nieuchronnie
ukryte przed słabymi” – twierdził. „To, co oczywiste dla idioty, nie jest warte
mego zachodu”.
Marta Słomińska