Dlaczego “Bogurodzica”?

Najstarszy znany zapis tekstu „Bogurodzicy” pochodzi z 1407 roku. Pieśń zapisano na tylnej wyklejce zbioru łacińskich kazań. Zabytek zachował się w dobrym stanie, łatwo odczytać dwie zwrotki opatrzonej tabulaturą pieśni. Nie oznacza to jednak, że łatwo je zrozumieć. Prawdopodobnie już w XV wieku wiele użytych przez autora pieśni wyrazów było niezrozumiałych. O znaczenie krótkiej frazy „zyszczy nam, spuści nam” literaturoznawcy kłócą się od stuleci. „Bogurodzica” dostarcza zresztą mnóstwa tematów do takich dyskusji: nie znamy jej autora ani nie wiemy, kiedy powstała, co stanowi świetną pożywkę dla fantastycznych teorii.

Jeśli chodzi o teorie dotyczące autorstwa „Bogurodzicy”, mieliśmy się czym pochwalić już w XVI wieku. Z 1506 roku pochodzi tekst pieśni uzupełniony informacją, że jej autorem był święty Wojciech. Na korzyść tej tezy przemawia obecność bohemizmów w „Bogurodzicy”: „sławiena”, „zwolena”. Na niekorzyść – fakt, że pochodzący z Czech święty Wojciech nie znał polskiego. Można nawet domniemywać, że w dziedzinie nauki języków był antytalentem, skoro nawrócenia Prusów zamierzał dokonać przy pomocy tłumacza. W niewiarygodnej teorii tkwi jednak ziarno prawdy: zapewne autorem pieśni rzeczywiście był ksiądz lub mnich, żyjący jednak znacznie później niż święty Wojciech. Jedno tylko wiemy o twórcy „Bogurodzicy” na pewno: był wyjątkowo zdolnym poetą. Historia literatury polskiego średniowiecza nie zna większego arcydzieła poetyckiego niż napisana przez niego pieśń.

Właśnie ta okoliczność sprzyja kłótniom o datę powstania „Bogurodzicy”. Chciałoby się, aby nasi przodkowie zaczęli wykazywać talent literacki możliwie jak najwcześniej, najlepiej tuż po utworzeniu państwa polskiego, jest jednak niestety zupełną niemożliwością, aby pieśń powstała w X wieku. Najczęściej mówi się o wieku XIII, czasie rozbicia dzielnicowego, kiedy to coraz większy wpływ na polską politykę zaczęli wywierać Niemcy. Arcybiskup gnieźnieński Jakub Świnka, twierdzący, że naród polski jest przez Niemców „uciskany, znieważany, nękany wojnami, pozbawionych chwalebnych praw i zwyczajów”, dostrzegający konieczność obrony rodzimego języka, nie był w swoich poglądach odosobniony. Ustawy synodu w Łęczycy narzuciły księżom obowiązek wygłaszania kazań w języku polskim. Powstanie „Bogurodzicy” mogło mieć związek z efektami postanowień synodu, który wpłynął na rozwój literatury polskiej.

Przeciwnicy teorii o „łęczyckim” rodowodzie pieśni optują często za datowaniem „Bogurodzicy” na wiek XIV. Pochodzenie pieśni wiązałoby się w tym wypadku z objęciem władzy przez dynastię Jagiellonów. Wiemy, że „Bogurodzicę” śpiewano przy koronacji Władysława Warneńczyka, zagrzewała też do boju walczących pod Grunwaldem. Dlaczego Jagiellonowie? „Bogurodzica” to dosłowne tłumaczenie pojęcia ważnego w teologii bizantyjskiej, co wskazuje na wpływ chrześcijaństwa wschodniego.

Są i inne wskazówki. W pieśni prócz Chrystusa i Maryi pojawia się Jan Chrzciciel. Cała trójka to bohaterowie niezmiernie popularnego w sztuce bizantyjskiej motywu deesis. Odnajdziemy go na wielu obrazach: Chrystus trzyma księgę, w której zapisane są wszystkie ludzkie uczynki, a stojący u boku Zbawiciela Maryja i Jan Chrzciciel wstawiają się za grzesznikami. Są idealnymi pośrednikami – Matka Boża to najdoskonalsza z kobiet, Jan Chrzciciel najświętszy wśród mężczyzn.

Ci, którzy protestują przeciwko wiązaniu wschodnich naleciałości w „Bogurodzicy” z Jagiellonami, wzywają na pomoc Jana Długosza. W XI księdze „Roczników, czyli kronik sławnego Królestwa Polskiego” napisał on, że rycerze Jagiełły pod Grunwaldem śpiewali „Bogurodzicę” jako „pieśń ojców”. Przeczy to tezie, jakoby miała ona powstać z okazji koronacji Jagiełły. Również z innych przekazów można wnioskować, że „Bogurodzicę” napisano znacznie wcześniej. Tak czy inaczej musiała się cieszyć ogromną popularnością, bo już w dziesięć lat po bitwie pod Grunwaldem dopisano kolejnych jedenaście zwrotek pieśni. A jednak pod koniec XVI wieku autor komedii „Albertus z wojny” twierdził, że gdyby zaśpiewać „Bogurodzicę” przed walką, „byłoby śmiechu dosyć”. Królewski hymn zdążył bowiem zostać ulubioną pieśnią żebraków. Na odzyskanie dawnego splendoru czekał wieki, a dogłębnego zrozumienia nie doczeka się może nigdy.

Marta Słomińska

Dodaj komentarz