Barbara i Stanisław Brukalscy: modernizm w warszawskiej architekturze

Ślub Barbary Sokołowskiej ze Stanisławem Brukalskim wyznaczył w ich życiu nową epokę. Odtąd byli nie tylko małżeństwem, lecz także idealnie zgranym tandemem awangardowych architektów. Jego bardziej interesowały fasady budynków, ją raczej wnętrza, role nie były jednak definitywnie rozdzielone i dziś w wielu przypadkach trudno ustalić, gdzie kończy się wkład Stanisława, a zaczyna trud Barbary. Jakby stopili się w jeden organizm, modernistyczną maszynę wytrwale pracującą nad zmianą oblicza przedwojennej Warszawy.

   Zaczęli od własnego domu. Projekt willi Brukalskich inspirowany był pomysłami funkcjonalistów holenderskich, zwłaszcza Gerrita Thomasa Rietvelda. Gładka, trzykondygnacyjna bryła z tarasem na płaskim dachu reprezentuje geometryzujący nurt modernizmu. Ostro kontrastowała ze zbudowanym nieopodal dworkowym Zaściankiem Żoliborskim. Zdaniem niemieckiego architekta Heinricha Lauterbacha dom Brukalskich to „najcharakterystyczniejszy przykład modernistycznej architektury w polskich przejawach”. A przecież był dopiero pierwszym takim przykładem! Uwagę zwraca minimalistyczne wykończenie: barierki balkoników z rur gazowych, pręty bambusowe w roli poręczy schodów. Willa jest jednym z nielicznych polskich zabytków awangardowych, które doczekały się ochrony prawnej jako część narodowego dziedzictwa – i wciąż należy do rodziny Brukalskich.

   Wielką dumą Barbary i Stanisława były kolonie WSM na Żoliborzu. Zaprojektowali ich kilka. W założeniu przeznaczone dla robotników, musiały być tanie (przyjęto, że jedna dziesiąta pensji powinna wystarczyć na spłatę czynszu) i bardzo funkcjonalne. Zrezygnowano z wszystkiego, co zwiększało koszty: centralnego ogrzewania (zastąpiły je piece), łazienek (za to były wspólne łaźnia i pralnia). Historyk sztuki Marta Leśniakowska wskazuje, że surowy klimat redukcjonistycznej architektury osiedli ocieplały nieco „malownicze, niegeometryczne założenia ogrodowe z naturalnymi elementami”. Specjalistką od takich nastrojowych elementów była Barbara Brukalska: owszem, projektowała łatwe do czyszczenia meble z linoleum i aluminiowych rurek, ale we wnętrzach jej pomysłu nie brakowało też tkanin żakardowych, kafli huculskich czy podłóg wyściełanych dywanikami z owczego futra.

   Po II wojnie światowej Brukalscy przestali być nierozłączni i coraz częściej każde z nich projektowało na własną rękę. Stanisławowi zawdzięczamy między innymi zabudowę ulicy Andersa oraz okazały gmach główny Sztabu Generalnego Wojska Polskiego z jego prostymi, horyzontalnymi skrzydłami, minimalistycznymi wnętrzami i typową dla Brukalskich nienachalną elegancją detalu (balustrady!). Barbarze – Dom Matysiaków czy rozbudowę Domu Pod Orłami (tu jej zamiłowanie do funkcjonalizmu przejawiło się choćby w przeniesieniu głównego wejścia z prawego narożnika na środek frontowej elewacji). Musieli czasem iść na estetyczne kompromisy: w architekturze zaczął królować niedarzony przez nich sympatią socrealizm. Małżonkowie Brukalscy do końca pozostali miłośnikami modernizmu, o czym świadczą pozostawione przez Barbarę projekty neoawangardowych… kościołów.

   Para planowała życie tylko we dwoje i z myślą o takiej przyszłości zaprojektowała swoją willę. Trzeba było wprowadzić poprawki, bo koniec końców Barbara powiła aż pięcioro dzieci (dwóch jej synów zostało architektami). Po wojnie Brukalscy wrócili jednak do projektowania domów dla ludzi bezdzietnych: do ich ciekawszych projektów należy XIII kolonia WSM, zwana „domem samotnych”. Budynek kryje jedne z mniejszych mieszkań na Żoliborzu Centralnym, typu hotelowego. Upiększają go jednak efektowna, spiralna klatka schodowa, rozświetlona przez okna umieszczone u jej zwieńczenia, oraz wspaniała mozaika na parterze, przedstawiająca kompas i zachodzące słońce. Powstała z gruzu, w który hitlerowcy obrócili znaczną część Warszawy. Oto wcielona idea architektury Brukalskich: elegancja, trwałość i funkcjonalność osiągnięte minimalnym kosztem.

Marta Słomińska

Dodaj komentarz