„Tyle miernot wychodzi wprost żywcem czerpanych z Kadena i Nałkowskiej i nikt im tego nie wypomni, dlaczego mnie się czepiają, która w ogóle nie wychodzę z literatury” – złościła się Maria Dąbrowska na krytyków jej twórczości. Niestety należał do nich również mąż pisarki Marian, który utrzymywał, że jego żona nigdy nie będzie w stanie napisać dobrej powieści. Nie przeszkodziło to zresztą Dąbrowskim w stworzeniu szczęśliwego, kochającego się małżeństwa, w 1925 szczęście się jednak skończyło, Marian zmarł bowiem na chorobę serca, której nie zdiagnozowano w porę. Pisarka ciężko to przeżyła. Między innymi dlatego tak ważna okazała się dla niej zawarta wkrótce potem znajomość ze Stanisławem Stempowskim, który kilka lat wcześniej doświadczył podobnego nieszczęścia: zmarł jego syn Paweł. Dwoje nieszczęśliwych ludzi zaczęło leczyć nawzajem swoje rany.
Maria wiedziała, że jej kochanek jest żonaty i początkowo zdawała się bardzo tym zafrasowana. Później jednak jasno zaczęła widzieć, że choć śmierć Pawła była dla małżonków bardzo ciężką próbą – pani Stempowska zdecydowała się na separację – Stanisław nigdy się nie rozwiedzie. Pisarka przyjęła to do wiadomości, tym bardziej że mimo uczucia, jakim obdarzyła ukochanego, nie przestała romansować od czasu do czasu z innymi mężczyznami. Fizyczna strona miłości była dla niej bardzo ważna, Stanisław zaś z czasem musiał o niej zapomnieć ze względu na stan zdrowia: złośliwy traf chciał, że także i ten wybranek Marii okazał się ciężko chory na serce… O ile jednak związek ciał uległ rozerwaniu, o tyle dusze i umysły obojga skłaniały się ku sobie coraz silniej. Przy Stempowskim Maria rozkwitła jako pisarka.
W odróżnieniu od Mariana Stanisław szanował jej potencjał twórczy, choć nie był bezkrytycznym czytelnikiem dzieł swojej ukochanej. Uważał, że powinna wytrwalej pracować nad stylem, a ponieważ Dąbrowska ufała jego konstruktywnej krytyce, potrafiła przepisywać tekst powieści tak długo, aż nareszcie Stempowski był z niego zadowolony. Po trosze wynikało to z dużej różnicy wieku między Marią a Stanisławem: dzieliło ich prawie dwadzieścia lat. Stempowski łatwo wszedł w rolę autorytetu, a Dąbrowska z czasem zaczęła się nawet skarżyć, że ogranicza jej swobodę intelektualną. Odruchowo szukała odpowiedzi na egzystencjalne i intelektualne rozterki w jego życiowym doświadczeniu, zamiast spróbować podążyć własną drogą. Urok intelektualisty o artystycznej duszy działał jednak nieodparcie. „Stachno mi głowę urwie, że nie widziałam domu Michała Anioła” – dumała Maria we Florencji.
Prócz intelektu i rozległych zainteresowań partnera wysoko ceniła także jego urodę. „Kocha mnie dwu najpiękniejszych z urody ludzi w Polsce” – pisała o Stempowskim i dyrektorze uzdrowiska Jerzym Czopie. „Stachno nie może nic wiedzieć o Jerzym, bo jest chory na serce. To mnie zabija”. Sama Dąbrowska nie zaliczała się do klasycznych piękności: Miłosz napisał o niej „zezowaty karzełek”, Słonimski opisywał pisarkę jako skrzyżowanie jamnika z Piastem Kołodziejem. Fryzura chłopczycy, skromny ubiór tudzież obywanie się bez biżuterii i makijażu nigdy jednak nie przeszkadzały pisarce w sercowych podbojach. Kobiety poprawiające sobie samopoczucie szminką porównywała do mężczyzn wychylających dla kurażu kieliszek wódki. Sama stawiała na urok osobisty, gorący temperament i zgrabną sylwetkę, którą dzięki zamiłowaniu do sportu zachowała również w późniejszych latach.
„Stachno” zmarł kilkanaście lat przed nią. Ostatnią miłością Dąbrowskiej była pisarka Anna Kowalska, z którą stworzyła związek znacznie burzliwszy niż ze Stempowskim. „Głupia Anno – Ty, która krzyczysz, że giniesz z miłości dla mnie – wiedz, że jest na odwrót, niż sądzisz” – pisała Maria nie bez irytacji. Po raz kolejny jednak żadne trudności nie mogły jej zmusić do ostatecznego porzucenia człowieka, którego pokochała. Ostatecznie to spod pióra Dąbrowskiej wyszedł aforyzm: „Miłość fałszuje obraz świata. Ukazuje go dobrym pomimo wszystko”.
Marta Słomińska