„Mój jegomość” – rzecze w „Panu Wołodyjowskim” Zagłoba do pana Muszalskiego – „trudno nas przekonasz, abyśmy Turczyna, Tatara lub innych barbarów miłować mieli, którymi i sam Pan Bóg zgoła brzydzić się musi”. Czytelnik, który da się uwieść talentowi Sienkiewicza i uwierzy, że Turcja od niepamiętnych czasów była zaprzysięgłym wrogiem Rzeczypospolitej, srodze się jednak omyli. W stanie wojny z nią pozostawała tylko przez 25 lat, a stosunek Polaków do Turczynów na ogół daleki był od nienawistnego.
W XVI wieku stosunki między oboma krajami wahały się od poprawnych do wręcz przyjaznych: dość powiedzieć, że nawiązaliśmy z Turcją relacje dyplomatyczne jako pierwszy kraj europejski, a tradycyjny strój polskiego Sarmaty dla Europejczyków z Zachodu był od tureckiego nieodróżnialny. Aby zjednać sobie przychylność sułtana, polscy królowie obsypywali go kosztownymi podarkami (od bursztynowych szachów po piec na złoconym postumencie), polsko-turecka wymiana handlowa kwitła, znakiem urzędu polskiego hetmana stała się turecka buława, a polszczyzna wzbogaciła się o liczne wyrazy tureckiego pochodzenia (jak choćby „dywan”, „arbuz”, „bakalie”, „papucie”, „bazar”). Wojna długo nie była na rękę ani nam (bo boje z Moskwą trudziły nas wystarczająco), ani Turkom, którzy dzięki sojuszom z Polską i Francją chcieli osłabić potęgę Habsburgów.
Sytuacja uległa zmianie, gdy Zygmunt III Waza związał się przez małżeństwo właśnie z dynastią Habsburgów. Kolejnym zarzewiem konfliktu były napaści na tereny pograniczne: Polacy domagali się od sułtana, by powstrzymał plądrujących ich ziemie Tatarów, sułtan zaś żądał, by Rzeczpospolita przestała pobłażać Kozakom, którzy stali się postrachem tureckich wybrzeży. Ponadto Polska usiłowała podporządkować sobie Mołdawię, znajdującą się w tureckiej strefie wpływów. Wszystko to skłoniło sułtana do wypowiedzenia wojny. Trwała rok, jej najbardziej znane epizody to dwie bitwy: pod Cecorą, gdzie polskie wojska poniosły klęskę, i pod Chocimiem, gdzie zwyciężyły. 9 października 1621 roku podpisano traktat pokojowy: Turcja zatrzymywała Mołdawię, ale zobowiązała się do powoływania hospodarów przyjaznych Polsce. Obie strony miały też powściągać łupieżcze zapędy Kozaków i Tatarów.
W praktyce Kozacy i Tatarzy palili, grabili i mordowali nadal, toteż gdy osłabiona po śmierci Zygmunta III Polska została zaatakowana przez Rosjan, turecki pasza uznał to za dobrą okazję do zerwania pokoju i wyprawienia się na Kamieniec Podolski. Oficjalnie była to jego prywatna inicjatywa: sułtan może by ją i poparł, gdyby wojowniczy pasza lepiej radził sobie w polu. Poniósł jednak klęskę, co kosztowało go głowę. Sułtan zapewnił Rzeczpospolitą, że nie miał z atakiem na Kamieniec nic wspólnego, po czym podpisano kolejne zobowiązania pokojowe. Raz jeszcze obiecano sobie, że Tatarzy i Kozacy przestaną nękać sąsiadów. Do kolejnej wojny doszło dopiero czterdzieści lat później – hetman kozacki Piotr Doroszenko stronił od nękania Turcji tak dalece, że uznał jej zwierzchnictwo i Polacy poczuli się zmuszeni do interwencji.
Tym razem wojowano dłużej, bo przez cztery lata. Końcowe zwycięstwo Polacy zawdzięczali w dużej mierze dowództwu Jana Sobieskiego, którego Turcy woleli nazywać Lwem Lechistanu. Kolejną wojnę z Turcją Sobieski toczył już jako król Polski: na mocy pokoju w Karłowicach Polska odzyskała ziemie utracone na rzecz Turcji dwadzieścia lat wcześniej. Rok 1699 zakończył historię wojen polsko-tureckich: oba państwa poniewczasie doszły do wniosku, że największym zagrożeniem jest dla nich Rosja. Nie bez powodu Turcja była jedynym europejskim państwem, które nie uznało rozbiorów Polski, nie bez powodu w Turcji właśnie ostatnie lata życia spędzili Józef Bem i Adam Mickiewicz. Tam polscy emigranci spiskowali, tworzyli oddziały wojskowe, z którymi mieli nadzieję odzyskać dla Polski niepodległość. Tego się Jan Onufry Zagłoba na pewno nie spodziewał…
Marta Słomińska