Zabytki polskiej rzeźby romańskiej są stosunkowo nieliczne, często też poważnie uszkodzone, a źródła pisane na ich temat nader skąpe, w związku z czym pozostaje nam nieraz tylko bezradnie rozłożyć ręce, gdy przychodzi do interpretacji danego dzieła sztuki. Kolumny strzelińskie, tympanon z portalu głównego w Tumie, tympanon portalu kościoła norbertanek w Strzelnie i lwy ślężańskie: wszystkie te skarby sztuki kryją w sobie zagadki, które historycy sztuki starają się rozwiązać.
Pokryte płaskorzeźbą figuralną kolumny kościoła Świętej Trójcy i Najświętszej Maryi Panny w Strzelnie to dzieło wyjątkowe: nawet z tymi pojedynczymi europejskimi zabytkami, które zdradzają do nich niejakie podobieństwo, nie mają wielu cech wspólnych. Rzeźby na kolumnie to personifikacje 36 cnót i przywar. Niektóre z nich łatwo zidentyfikować (Pycha podziwiająca swoją fryzurę, Sprawiedliwość z wagą w dłoni), inne, wskutek uszkodzeń figur, stanowią wielki znak zapytania. Nie wiemy też, skąd twórcy rzeźby lub jej zleceniodawcy (różnice stylistyczne między kolumnami wskazują, że pracowali nad nimi różni artyści) czerpali inspirację. Czy to możliwe, by natchnął ich „Korowód cnót” Hildegardy z Bingen, która w czasach, gdy trwały prace nad kolumnami strzelińskimi, nie była jeszcze uznanym autorytetem? Czy pasy wici roślinnej to tylko ornament, czy może element teologicznego przekazu?
Dość tajemniczy jest także portal główny dawnej archikolegiaty w Tumie pod Łęczycą. Bogato rzeźbiony, ale mocno nadgryziony zębem czasu, najpewniej przedstawia walczące zwierzęta (ale czy to na pewno lwy?) i sceny biblijne (ale czy rzeczywiście chodzi o Zwiastowanie i wesele w Kanie Galilejskiej?). Tympanon zdobi wyobrażenie Maryi z synem na kolanach otoczonych przez aniołów. Jezus wydaje się dziwnie duży jak na Dzieciątko: może to w takim razie Pieta? Jeden z aniołów dotyka stopy Chrystusa, jakby zwracał uwagę na ranę po gwoździu. Ale w tym wypadku mielibyśmy do czynienia z bardzo wczesnym w skali polskiej (a nawet europejskiej!) wykorzystaniem tego motywu. Ponadto jak na dorosłego Chrystus jest z kolei… za mały. Czyżby artysta chciał, abyśmy mogli w jednej i tej samej postaci dostrzec zarazem Dzieciątko i Ukrzyżowanego?
Polskie rzeźby z epoki romańskiej różnią się znacznie kunsztem wykonania i niekiedy zawdzięczają oryginalność głównie temu, że twórca nie był zbyt biegły w swoim fachu. Kościół norbertanek w Strzelnie ozdobiono tympanonem przedstawiającym fundatorów świątyni: klęczą przed świętą Anną piastującą małą Maryję, Piotr Wszeborowic trzyma model budowli, towarzysząca mu kobieta (żona? córka? przeorysza?) otwartą księgę. „Tobie Anno, czcigodna matko pobożnej dziewicy Maryi, darem tym cześć oddaje Piotr, tak jak ongiś sobie tego życzył” – głosi łacińska inskrypcja. Niestety artysta miał problem z dopasowaniem rozmiarów figur do powierzchni tympanonu. W rezultacie Piotr i kobieta z księgą zdają się unosić w powietrzu na podobieństwo aniołów, a głowa świętej Anny, stopy obojga fundatorów oraz wieże niezbyt dokładnego modelu świątyni wystają nieco poza zamierzony obręb przedstawienia.
Warto wspomnieć o jeszcze jednym ciekawym przykładzie polskiej rzeźby romańskiej: figurach kamiennych lwów. Do naszych czasów zachowało się ich osiem, znajdziemy je w okolicach Ślęży, Krakowa i Tyńca. Nie mamy pewności, jaka była pierwotna funkcja tych rzeźb: stanowiły część założeń portalowych, nagrobków, chrzcielnic? Ten i ów powątpiewa też, czy istotnie schematycznie wykonane, szeroko uśmiechnięte, przysadziste figury przedstawiają lwy. Niektórzy historycy sztuki wolą mówić o sfinksach, złośliwi laicy o małpach lub żabach, wśród miejscowej ludności przez pewien czas jeden z lwów uchodził za wilka. Za hipotezą o lwach przemawiają zauważalne grzywy wokół głów kamiennych zwierząt, ale nie każde z nich taką grzywę ma… Ot, zagadka. Ale czy niejednoznaczność sztuki, nawet niezamierzoną, można uznać za jej wadę?
Marta Słomińska