Sztuka starożytnego Rzymu okazała się jeszcze potężniejsza niż samo rzymskie imperium. W XXI wieku malowidła pompejańskie wciąż zachwycają żywymi barwami, Koloseum nadal należy do najczęściej odwiedzanych zabytków świata, współcześni architekci projektują budynki wzorowane na świątyni zbudowanej przez cesarza Hadriana, a rzymskie mosty nieprzerwanie spełniają funkcje wyznaczone im w starożytności. Stolica imperium utraciła rolę caput mundi, ale pozostała mekką miłośników architektury i rzeźby.
Co ciekawe, rzeźba najmocniej ze starożytnym Rzymem kojarzona – statua wilczycy kapitolińskiej karmiącej Remusa i Romulusa – najpewniej powstała dopiero w średniowieczu. Tradycyjnie uważano ją za zabytek kultury etruskiej, wchłoniętej w starożytności przez rzymską, wilczyca została jednak odlana w jednym kawałku zamiast w kilku – w ten sposób nie powstała żadna antyczna rzeźba tych rozmiarów. Jednak nawet jeśli przyjmiemy, że wilczyca jest dziełem średniowiecznym, honor rzeźby starożytnego Rzymu nie ucierpi zbyt boleśnie. Na przejście do historii zasłużyła choćby wspaniałymi portretami, łączącymi kunszt artystyczny z walorami realistycznymi. Portretowa rzeźba rzymska wiernie oddaje zarówno wygląd, jak i osobowość modeli – zachowuje dla potomności zmarszczki, bruzdy na czołach, posępne spojrzenia, gniewnie zaciśnięte usta.
Warto dodać, że najbardziej realistyczne rzeźby starożytnych Rzymian powstały… długo po upadku imperium. W XIX wieku zaczęto bowiem sporządzać odlewy ciał rzymskich obywateli pogrzebanych pod wulkanicznym popiołem w wyniku erupcji Wezuwiusza. Metodę tworzenia tych makabrycznych, ale bardzo cennych pamiątek przeszłości opracował pracujący w Pompejach włoski archeolog Giuseppe Fiorelli. Stwierdził, że skoro ciała ofiar wyparowały, ale pokrywające je popielne skorupy zachowały dokładny kształt zwłok, można wypełnić puste wnętrze płynnym gipsem i w ten sposób uformować sylwetki pompejańczyków. Odlewy ich ciał robią wstrząsające wrażenie: widzimy ludzi wijących się w przedśmiertnych konwulsjach, zasłaniających rękami twarze, usiłujących się odczołgać, obejmujących inne ofiary… U niektórych daje się dostrzec nawet wyszczerzone zęby.
Nim jednak mieszkańców Pompejów spotkała tak straszna śmierć, mogli wieść tam barwne i ciekawe życie. Sugerują to wspaniałe pompejańskie freski w żywych kolorach, reprezentujące najróżniejsze gatunki malarstwa: znajdziemy tam zarówno portret rodzinny, jak i martwą naturę, scenę przedstawiającą bankiet i malowidło uchylające rąbka misteriów religijnych, motywy zwierzęce i mitologiczne. Historycy sztuki zdołali nawet na podstawie tych zabytków wyodrębnić cztery style historyczne malarstwa pompejańskiego.
Wspomniane rzeźby i freski, choć niewątpliwie zasługują na uwagę, pozostają jednak w cieniu innej gałęzi sztuki rzymskiej: architektury. To przede wszystkim ona zapiera współczesnym dech w piersiach, ona wywarła trwały wpływ na estetyczne gusta. Niezależnie od tego, na jaki kontynent się udamy, w stolicach jego państw odnajdziemy budynki rządowe czy muzealne wzorowane na rzymskim Panteonie (w Polsce najnowszym przykładem jest Świątynia Opatrzności Bożej). Koloseum, ogromny amfiteatr, w którym niegdyś oglądano walki gladiatorów, to jedna z najbardziej rozpoznawalnych budowli na świecie. Nadal można podziwiać łuki triumfalne, wznoszone z okazji powrotów cesarzy ze zwycięskich wypraw i naśladowane przez władców żyjących wiele wieków później (jak ten wzniesiony w Paryżu na polecenie Napoleona). Do dnia dzisiejszego przetrwały też liczne odcinki rzymskich dróg – wyjątkowego osiągnięcia inżynierskiego, zbliżonego już pod względem konstrukcji do dróg współczesnych. Kiedyś ułatwiało ono przemarsze wojsk, czym walnie przyczyniło się do efektywności rzymskich podbojów. Obecnie utraciło swoje groźne oblicze – zostało sympatycznym zabytkiem, i to jednym z tych, które można bezkarnie deptać.
Marta Słomińska