Jak wykuwały się święta niepodległości: 11 listopada na tle regionu

   Co upamiętniamy w dniu Narodowego Święta Niepodległości? Odpowiedź mogłaby się wydawać prosta: rocznicę jej odzyskania. Ale w którym momencie można obwieścić niepodległość kraju? Czy wtedy, kiedy ogłoszona zostaje jej deklaracja? A może dopiero wtedy, kiedy niepodległość tę uznają zagraniczne mocarstwa lub gdy powołane zostaną do życia organy władzy państwowej? W Polsce długo nie było zgody co do tego, czy święto niepodległości powinniśmy obchodzić 11 listopada. Tego dnia podpisano kończący I wojnę światową rozejm w Compiègne, a w Polsce Rada Regencyjna przekazała władzę nad wojskiem Józefowi Piłsudskiemu. Sęk w tym, że marszałek miał wielu wrogów, z których punktu widzenia wybór akurat takiej daty stanowił ukłon w stronę Piłsudskiego i umniejszał rolę pozostałych architektów polskiej niepodległości.

   Dlaczego by – pytali niektórzy – nie świętować 7 października, kiedy to Rada Regencyjna ogłosiła niepodległość kraju? Może i deklaracja ta wyprzedzała nieco faktyczny bieg wydarzeń, ale za granicą się tym przecież nie przejmowano. Litwini i Estończycy postanowili świętować swoją niepodległość w dniach, w których ją ogłosili, mimo że w tym przypadku nie tylko słowo nie zdążyło stać się ciałem (ze względu na działania armii rosyjskiej), ale w dodatku informacja o utworzeniu nowych państw nie dotarła nawet do ogółu społeczeństwa (z uwagi na aktywność niemieckiej cenzury). A może – proponowali działacze PPS – wybrać 7 listopada, datę utworzenia w Lublinie polskiego rządu pod przewodnictwem Ignacego Daszyńskiego? Co prawda rząd przetrwał tylko cztery dni, bo 11 listopada złożył dymisję na ręce Piłsudskiego. Ale czy nie był pierwszym rządem niepodległej Polski?

   Endecy z kolei lansowali 28 czerwca, czyli datę podpisania traktatu wersalskiego, który gwarantował uznanie niepodległości Polski przez inne kraje. Była to data atrakcyjna również ze względów praktycznych: świętowanie pod gołym niebem w październiku czy listopadzie wymaga w naszym klimacie pewnego samozaparcia. A 11 listopada? Ani nie można się wtedy spodziewać przyjemnej pogody, ani nie świętuje się żadnego przełomowego wydarzenia. Józef Piłsudski mianowany naczelnym dowódcą wojsk polskich? Cóż to była wówczas za armia, zaledwie batalion żołnierzy! A całą zwierzchnią władzę państwową marszałek przejął i tak dopiero 14. Jak widać, opcja świętowania 11 listopada wcale nie była najbardziej przekonująca – ale była piłsudczykowska, a to właśnie piłsudczycy mieli w międzywojennej Polsce najwięcej do powiedzenia.

   Początkowo obchody rocznicy odzyskania niepodległości były świętem ruchomym: odbywały się w niedzielę najbliższą dacie 11 listopada. To, czy obchodom towarzyszyła defilada wojskowa, zależało już od tego, czy miejscowy dowódca był piłsudczykiem. Po przewrocie majowym Piłsudski ogłosił 11 listopada dniem wolnym od pracy, a od roku 1932 wolne mieli tego dnia także uczniowie. Ciągle jednak data ta nie figurowała jako święto państwowe w dzienniku ustaw: tam znalazła się dopiero w roku 1937, ale i to nie przekonało do 11 listopada sporej części społeczeństwa. Bardziej zdecydowaną niechęć opozycji budził tylko 11 marca, kiedy to świętowano imieniny Piłsudskiego: w większych miastach wybuchały wtedy walki uliczne.

   Z czasem ustalił się zwyczaj rozpoczynania obchodów 11 listopada od uroczystej mszy, w której jak na ironię nie brał udziału sam Piłsudski, będący protestantem. Uczestniczył za to w defiladach (jedna z nich skończyła się fatalnie dla ulubionej klaczy marszałka, Kasztanki: w drodze powrotnej doznała urazu i niebawem zdechła). Spór o 11 listopada toczył się jednak nadal, przetrwał nawet upadek II RP: podczas II wojny światowej świętowali w tym dniu żołnierze generała Andersa , ale niechętni Piłsudskiemu członkowie polskiego rządu na uchodźstwie – już nie. „Pogodził” ich rząd PRL, który wolał czcić 22 lipca…

Marta Słomińska

Dodaj komentarz