W języku portugalskim słowem „barroco” określano niegdyś perłę mającą nieregularny kształt: klejnot luksusowy, niezwykły i mile widziany przez tych, którzy lubili robić wrażenie na otoczeniu. Łatwo zgadnąć, że epoka, która wzięła swą nazwę od perły barroco, nie sprzyjała minimalizmowi i prostocie. Barok to przepych, obfitość, przesada, gra mocnych kontrastów, efekty iluzjonistyczne, nieustanne próby zmuszenia odbiorcy do klęknięcia z podziwu i niedowierzania. Jak podsumował historyk literatury Claude Backvis: barok jest zakochany we wszystkim, co lśni.
Budynek wzniesiony w stylu barokowym wymagał zwykle sporych nakładów finansowych i solidnych rusztowań, ale za to nie sposób go było przeoczyć. Płaszczyzna budynku – dynamiczna, rozczłonkowana przy pomocy mnóstwa pilastrów i gzymsów, udekorowana rzeźbami i kartuszami, opleciona girlandami, ozdobiona malowidłami, w których zastosowano efekty pozwalające uzyskać złudzenie trójwymiarowości – zdaje się rozpychać w zbyt ciasnej dla niej przestrzeni. Fasady budowli takich jak rzymski kościół San Carlo alle Quattro Fontane czy bazylika pocysterskiego opactwa w Krzeszowie sprawiają wrażenie, jakby się poruszały. W przypadku warszawskiego kościoła wizytek, utrzymanego w stylu rokokowym (traktowanym często jako odmiana schyłkowego baroku) falująca fasada poszatkowana dziesiątkami kolumn może nasunąć myśl o cieście budyniowym z kratką.
Nie tylko budynki, ale i rzeźby doby baroku odznaczają się wyjątkowym dynamizmem. Postacie, które wyszły spod dłuta szczególnie zasłużonego artysty, jakim był Gian Lorenzo Bernini, każą nam wbrew zdrowemu rozsądkowi wierzyć w lekkość i plastyczność materii marmuru. Prozerpina rozpaczliwie wyrywa się Plutonowi, Dawid bierze zamach, by wyrzucić kamień z procy, z włosów i palców uciekającej przed Apollinem Dafne wystrzeliwują w niebo gałązki drzewa laurowego, w które zmienia się ścigana. Do złudzenia ruchu postaci dochodzi rzeczywisty ruch widza, który ma rzeźbę okrążać i oglądać z różnych perspektyw. Bernini nie bał się wzbudzać kontrowersji: „Ekstaza św. Teresy” ukazuje nam nie tyle świętą wstrząśniętą przeżyciem duchowym, ile roznamiętnioną kobietę doświadczającą orgazmu.
Dla malarstwa barokowego charakterystyczne były: ostry światłocień, nasycone kolory, bogata symbolika, a także dramatyczne gesty i wyrazista mimika ukazywanych na płótnach postaci. Wszystko to znajdziemy na obrazach włoskiego artysty Caravaggia. Stosowany przez niego światłocień jest niezwykle teatralny: mocno eksponuje wybrane elementy, pozostałe pogrąża w mroku. Wzrok widza podąża ku wyłaniającym się z ciemności plamom czerwieni: krwi tryskającej z ran, ale także karmazynowym szatom świętych i rozpostartym nad ich głowami baldachimom, których barwa oddaje gwałtowność religijnych objawień, a zarazem zapowiada męczeństwo. Twarze bohaterów biblijnych opowieści – Goliata, Holofernesa, świętego Piotra – wykrzywiają ból i strach.
Spośród holenderskich malarzy barokowych największą sławę zdobył Rembrandt. W jego obrazach znajdziemy mniej gwałtowności i więcej mistycyzmu niż u Caravaggia, łączy ich jednak mistrzostwo w operowaniu światłocieniem. Bohaterowie płócien Rembrandta to często ludzie, których życie postawiło przed dramatycznymi wyborami: świadomi ułomności własnej natury, naznaczeni cierpieniem. Filozofia i teologia baroku zachęcały człowieka do zgłębiania tajemnic własnej duszy, nie dziwi zatem, że najwybitniejsi malarze tego okresu niejednokrotnie okazywali się mistrzami portretu psychologicznego. To nie tylko przypadek Rembrandta, lecz także tworzącego w Hiszpanii Velázqueza. Spojrzenia jego modeli – królewskiego karła o zaciętej twarzy człowieka doznającego ciągłych upokorzeń, papieża Innocentego X, w którego rysach próżno szukać znamion cnót chrześcijańskich – przeszywają widza na wskroś, przypominając, ile mroku barok krył pod swoją złotą fasadą.
Marta Słomińska