Leopold Tyrmand zwiedził kilka kontynentów i wiele miast, ale w żadnym nie spędził tyle czasu co w Warszawie i żadnemu innemu nie wzniósł tak wyjątkowego literackiego pomnika. Ze „Złego”, powieści osadzonej w realiach lat 50., mamy sposobność dowiedzieć się, że nie tylko wiosna czy śnieg, lecz także targowiska i bramy warszawskie nie mają sobie równych. Tyrmand włożył wiele serca w odtworzenie na kartach „Złego” topografii miasta. Hotel, knajpa, dworzec, park, Torwar, apteka przy Placu Trzech Krzyży, bar mleczny – dla każdego z tych okruchów warszawskiej rzeczywistości znalazło się w książce miejsce. Niestety wiele z opisanych przez Tyrmanda zakątków już dziś nie istnieje.
Próżno na przykład szukać przy placu Trzech Krzyży miejsca, w którym na samym początku powieści Marta kupuje leki. Założoną jeszcze w XIX wieku aptekę cechował stylowy wystrój: „wieżyczki z rżniętego w bejcowanym drzewie gotyku”, lustra w „niby romańskich oprawach”, „równe emaliowane tabliczki na szufladkach”. Tyrmand mógł tam często zaglądać: mieszkał niedaleko, przy ulicy Konopnickiej. Blisko miał też do mieszczącej się przy ulicy Foksal restauracji Kameralna: ta przetrwała do dziś, choć dawno z centrum nocnego życia Warszawy przeistoczyła się w elegancki lokal gastronomiczny. Tyrmand, regularny klient Kameralnej, zaprowadził do niej także bohaterów „Złego”: Merynosa z Olimpią i Halskiego z Martą. Bawili się świetnie, choć bar „był nabity ludźmi w sposób możliwy tylko o pierwszej w nocy w Kameralnej”.
Kolejne opisane w „Złym” miejsce spotkań warszawian, które nie zniknęło z mapy miasta, to hala Torwar. W czasach Tyrmanda prezentowała się znacznie skromniej: na trybunach mogły się pomieścić najwyżej setki, a nie tysiące ludzi, brakowało też dachu. Nie przeszkadzało to jednak tłumnie ściągającym tam miłośnikom jazdy na łyżwach. W powieści widzimy, jak zasadzają się na nich młodociani chuligani: „Kilkunastu wyrostków co najwyżej szesnastoletnich łączyło się w potężnego węża, którego dynamika pędu rozpędzała łyżwiarzy, przewracała, zagarniała w swą orbitę usuwające się niezręcznie dziewczęta […]. Rozległ się krzyk, chłopcy szybko podnieśli się i rozpierzchli, na lodzie leżała mała dziewczynka, usiłując się podźwignąć”.
Podczas gdy Torwar rozwijał skrzydła, bazar Różyckiego podupadał: tylko w latach 2008–2017 liczba handlujących na nim kupców zmalała o ponad połowę. W czasach Tyrmanda było to jednak miejsce ludne i gwarne. Targującą się tam ze sprzedawczynią Martę otacza w „Złym” „gęsty tłum pochylający się co chwila ku ziemi i grzebiący w rozrzuconych skarbach”, kuszony przez „nieprawdopodobne bogactwo barw i kolorów, faktur i kształtów rozrzuconej pozornie w nieporządne sterty odzieży”. Kogo nie było chwilowo stać na nowe ubrania, mógł zamiast tego nacieszyć oko pięknem natury: w „Złym” ciepłych słów doczekał się zarówno park Ujazdowski, (gdzie w majowy poranek „gości radość i wesele”), jak i Skaryszewski (gdzie z kolei kwietniowy wieczór „pełen jest melodii i zapachów”).
Portret Warszawy odmalowany w „Złym” nie byłby ukończony, gdyby autor zapomniał o swoim miejscu pracy: redakcji „Expressu Wieczornego” (Aleje Jerozolimskie 125). Duże podobieństwo do Tyrmanda zdradza pracujący tam powieściowy dziennikarz Edwin Kolanko. Widzimy go, jak patrzy na Warszawę z okna redakcji: dostrzega „dachy, resztki ruin, kompleksy zabudowań fabrycznych Towarowej, Karolkowej, Złotej, Łuckiej, Grzybowskiej, Krochmalnej. – Moje miasto – szepnął Kolanko – kocham je jak myśliwiec, którego sensem i chlubą jest niezawodna orientacja”. Dzięki takiej właśnie niezawodnej orientacji samego Tyrmanda miłośnicy „Złego” mogą dziś urządzać niewyobrażalnie długie wycieczki śladami książki: gdyby uwzględnić wszystkie wymienione w powieści adresy i lokale, ocalałe i utracone, trasa spaceru musiałaby liczyć ponad 100 przystanków.
Marta Słomińska