Polskie zabytki sztuki gotyckiej to nie tylko katedry i pomniki, lecz także dzieła sztuki użytkowej. Zaliczamy do nich między innymi kielichy i relikwiarze kościelne oraz bogato ilustrowane manuskrypty: psałterze, kodeksy, pontyfikały. Nad takimi księgami pracował zwykle cały zespół iluminatorów. Skryptorzy umieszczali w nich teksty, rubrykatorzy malowali inicjały, miniatorzy wykonywali ilustracje. Te ostatnie niekoniecznie musiały – jak dziś – wyraźnie nawiązywać do tekstu.
Dość spojrzeć na Psałterz floriański, manuskrypt pochodzący z końca XIV wieku. Zawiera on treści biblijne, z których większą część stanowią psalmy (w trzech językach: łacińskim, polskim i niemieckim). Zarówno na marginesach, jak i w miejscach wyznaczających odstępy między akapitami tekstu odnajdziemy liczne ilustracje: motywy geometryczne, roślinne, zwierzęce i inne. Nagi łucznik dosiadający dzika, małpy z rybimi ogonami, stwór przez jednych porównywany do Nosferatu, przez innych do mistrza Yody z „Gwiezdnych wojen”… Czy to sposób na ochronę księgi przed złymi mocami? Pomoce mnemotechniczne? A może sztuka dla sztuki, artystyczny żart? Nie brak głosów, że marginesów nie traktowano w średniowieczu jako integralnej części księgi: były czymś w rodzaju notatnika artysty, który w tych właśnie miejscach mógł dać upust fantazji i zaznaczyć swoją indywidualność twórczą.
Ciekawym manuskryptem jest też pontyfikał Erazma Ciołka, datowany na lata 1506–1518. Pontyfikały służyły biskupom jako pomoce liturgiczne, zawierały zarówno modlitwy, jak i szczegółowe opisy ceremonii kościelnych. Erazm Ciołek, sekretarz króla Aleksandra Jagiellończyka, koneser sztuki i miłośnik ksiąg, miał duży wpływ na stronę artystyczną manuskryptu. Piękne miniatury, wykonane przez artystę panującego nad perspektywą i dbałego o anatomiczną poprawność, przedstawiają między innymi uroczystości państwowe: koronację króla i jego intronizację. Zwykle w pontyfikałach opisywano najpierw ryty święceń kapłańskich, a dopiero później formułę koronacyjną, tu jest jednak odwrotnie. Zapewne zdecydowały o tym bliskie związki Ciołka z dworem królewskim: pontyfikał należał nie tylko do dostojnika kościelnego, lecz także do zaufanego człowieka głowy państwa.
Średniowieczne kodeksy służyły również ludziom świeckim. Bardzo interesującym zabytkiem jest Kodeks Baltazara Behema, ukończony i ofiarowany krakowskiej radzie miejskiej w roku 1505. Zawiera przywileje i statusy tego miasta, ustawy cechów krakowskich, a także wiele miniatur, przedstawiających na ogół krakowskich rzemieślników przy pracy. Widzimy, jak dawniej garbowano skórę, pieczono chleb, pracowano w warsztacie szewskim. To bogata panorama średniowiecznego miasta, a jej twórcy nie idealizują życia człowieka pracy: w warsztacie krawieckim ktoś karmi kozę, w piekarni rozsypało się zboże, u szewca dziecko wypróżniło się na podłogę, u stolarza walają się po niej wióry. Silnie zaakcentowany realizm nie ujmuje jednak miniaturom niezwykłej urody: na pochwałę zasługuje między innymi wspaniała, żywa i wysmakowana kolorystyka.
Istnieją i takie iluminowane manuskrypty, w których przypadku możemy mówić raczej o turpizmie niż realizmie. „Rozmyślania dominikańskie”, jeden z najważniejszych zabytków języka polskiego, to bogato ilustrowana historia męki i zmartwychwstania Chrystusa. Miniatury ukazuję gehennę Jezusa w niezwykle brutalny sposób, a towarzyszą im równie okrutne opisy. Czytamy, jak korona cierniowa wbija się w mózg Zbawiciela, jak oprawcy skaczą po nim i masakrują mu twarz żelazną rękawicą, a autorzy miniatur przekonująco oddają cierpienie torturowanego na wymyślne sposoby Chrystusa i sadystyczną przyjemność czerpaną przez katów z jego dręczenia. Czyżby autorzy „Rozmyślań…” sądzili, że aby poruszyć serce odbiorcy, muszą sięgnąć po skrajnie drastyczne opisy i przedstawienia, że ogrom męki zrozumie się tylko wówczas, gdy samemu będzie się cierpieć podczas lektury?
Marta Słomińska