Zapomniani władcy Warszawy z lat 1250–1429

Dziś Warszawa jest jednym z niewielu polskich miast, które mają dodatni bilans migracyjny. Na spotkaniu z Andrzejem Kochanowskim można było jednak przypomnieć sobie czasy, gdy gotowość do zamieszkania w tym mieście nagradzano wieloletnimi ulgami podatkowymi. Był to pomysł księcia Bolesława II mazowieckiego: po zniszczeniu przez Litwinów Jazdowa uznał on za konieczne wybudowanie nowego grodu, który miałby korzystniejszą lokalizację, ułatwiającą obronę przed najeźdźcami i dynamiczny rozwój miasta. Zasadźców – zamożnych kupców – książę ściągnął z dobrze zagospodarowanego Torunia. Nowe miasto założono na prawie chełmińskim, a inspirację dla jego nazwy stanowiło zdrobnienie od imienia „Warcisław”. Początkowo była to Warszowa: dzisiejsza forma powstała wskutek dążenia do hiperpoprawnej wymowy. Dawniejsza nazwa przetrwała między innymi w języku francuskim (Varsovie).

Nie jest jasne, kiedy dokładnie powstała Warszawa: pod koniec XIII czy na początku XIV wieku. Wiadomo natomiast, że musiała rozrastać się bardzo szybko, skoro już w 1339 roku tu właśnie miał miejsce proces kanoniczny, na który przybyli wysłannicy papieża. Przyznano wówczas słuszność Polakom, procesującym się z Krzyżakami o zwrot Kujaw, Pomorza Gdańskiego oraz ziemi chełmińskiej, michałowskiej i dobrzyńskiej. Krzyżacy wyroku nie uznali, ale o Warszawie – rządzonej już wówczas przez następcę Bolesława II, Trojdena – zaczęło być głośno. Zrobiło się jeszcze głośniej, kiedy po śmierci Trojdena podzielono ziemie mazowieckie pomiędzy jego synów Siemowita i Kazimierza. Ten drugi objął panowanie nad niewielkim obszarem, w skład którego wchodziła Warszawa. Wokół przyszłej stolicy Polski, po raz pierwszy wyróżnionej w ten sposób, zaczęła powstawać linia murów obronnych.

Bardzo wiele zawdzięcza Warszawa synowi Siemowita Januszowi I, który przeniósł do niej stolicę Księstwa Mazowieckiego. Podobnie jak jego pradziad, cennych dla rozwoju miasta ludzi potrafił sprowadzać z bardzo daleka: budowniczowie murowanego dworu księcia byli zapewne gdańszczanami. Im też powierzył Janusz I wzniesienie w Warszawie murowanego kościoła, któremu ofiarował mszały, psałterze i inne sprzęty liturgiczne. Bardzo pragnął doczekać ukończenia prac, nie było mu to jednak dane. Gdy zmarł w roku 1429, postanowiono pochować go na terenie kościoła. Ze względu na usytuowanie budynku nie można było jednak wykorzystać do tego celu piwnic: pod ziemią płynęła woda. Musiano oderwać posadzkę w prezbiterium. Tam, gdzie nie przeszkadzała im natura, budowniczowie kościoła świętego Jana dokazywali cudów i zadziwiali solidnością: gdy w XIX wieku zawalił się jeden z filarów budynku, świątynia wciąż stała.

Janusz I zadbał także o to, by niełatwo ulegały zniszczeniom pozostałe warszawskie budynki. Gwarantowała to zamiana domów drewnianych na murowane. Ci, którzy decydowali się stawiać te ostatnie, byli nagradzani niższym podatkiem. Januszowi I udało się też dokończyć budowę murów obronnych. Im bardziej szerzyła się na Mazowszu murowana zabudowa, tym łatwiej można było Janusza porównywać z Kazimierzem Wielkim. Wygląd samej Warszawy miał się zmieniać jeszcze niejednokrotnie: po kolejnych wojnach i pożarach miasto odbudowywano w coraz to nowym stylu. Gdy w 1607 roku spłonęła Warszawa gotycka, zastąpiła ją renesansowa. Po potopie szwedzkim odbudowano stolicę w stylu barokowym. Warszawa książąt mazowieckich nie zniknęła jednak bez śladu: na przykład Stare Miasto zachowało układ rozplanowany w XIV wieku.

Czy spełni się życzenie Andrzeja Kochanowskiego, który pragnie, by Januszowi I za jego zasługi dla Warszawy wystawiono pomnik? Ostatnio imię księcia można znaleźć w gazetach częściej niż kiedyś. Niestety odświeżaniu pamięci potomnych towarzyszą nieraz złe emocje: projekt pomnika księcia stworzony w Łomży zgorszył niektórych historyków. „Nieporozumienie” i „bzdura” to najłagodniejsze z podsumowań pomysłu, by Janusza I ubrać w strój mieszczanina i dać mu do rąk cyrkiel. Uczeni obdarzeni żywszymi temperamentami mówią o „obrazie”, „prześmiewkach z wielkiej zacności”, lub zapewniają, że „Janusz I przewróciłby się w swoim sarkofagu”. Chyba rzeczywiście książę, który piękne szaty chętnie sprowadzał ze Wschodu, nie byłby zachwycony pomnikiem. Może w hołdzie władcy lepiej będzie po prostu wziąć z niego przykład i dbać o Mazowsze?

Marta Słomińska

Dodaj komentarz