Najpierw był „Psałterz Dawidów” Jana Kochanowskiego, wydany w roku 1579. Trzy lata potem – „Melodie na psałterz polski” kompozytora Mikołaja Gomółki. Dziś, po kilkuset latach, zarówno psalmy w przekładzie Kochanowskiego, jak i ułożona do nich przez Gomółkę muzyka wciąż inspirują muzyków. Najlepszym tego dowodem jest płyta specjalizującej się w muzyce dawnej sopranistki Pauliny Ceremużyńskiej „Audite, gentes!”, zawierająca 15 utworów z „Melodii…”.
Ceremużyńskiej akompaniują hiszpańscy muzycy Carlos Castro i Fernando Reyes. To właśnie oni w trakcie pracy nad płytą odkryli, że melodię ułożoną do psalmu 91 Gomółka wzbogacił o rytmy taranteli – szybkiego ludowego tańca, wywodzącego się z Włoch. Tarantela towarzyszy słowom „będziesz po żmijach bezpiecznie gniewliwych / I po padalcach deptał niecierpliwych”. Aluzja do przeświadczenia, że tańczoną zapamiętale tarantelą można się było uratować przed skutkami ukąszenia jadowitego pająka? Niewykluczone. Przede wszystkim jednak modne włoskie tańce (w swoje melodie Gomółka wplótł prócz taranteli także bergamascę, jak również wiele innych popularnych za jego czasów motywów muzycznych) miały służyć upowszechnieniu tekstów psalmów. Podobne zabiegi były w renesansie chętnie stosowane, kolędy często śpiewano na ludową nutę.
Odkryciom muzycznym pracujących nad „Audite, gentes!” towarzyszyło rozwiązywanie zagadek językowych. Paulina Ceremużyńska postanowiła zastosować w śpiewie wymowę zbliżoną do tej, jaka rozpowszechniona była za Kochanowskiego i Gomółki. Takie podejście, coraz częściej prezentowane przez śpiewaków zajmujących się muzyką dawną, wymagało starannej analizy tekstu. Ku zachwytowi językoznawców wyszło przy tej okazji na jaw, z jakim zamiłowaniem Kochanowski bawił się harmonią samogłosek wewnątrz wersów. W psalmie 49 czytamy dziś na przykład: „dół ich dom będzie”. Śpiewa się to niewygodnie, dopóki nie przywrócimy do łask samogłosek pochylonych, obecnie używanych już tylko w gwarach. Wtedy usłyszymy „dół ich dóm będzie”. W psalmie 130 padają z kolei słowa „racz smutne prośby moje…”. Kochanowski miał jednak na myśli „smutny prośby mojy”.
Kiedy stosujemy współczesną wymowę, nie słychać, że sąsiadujące ze sobą słowa psalmów brzmiały w wygłosie identycznie lub bardzo podobnie. Płyta Ceremużyńskiej pozwala na nowo odkryć talent Kochanowskiego i Gomułki, najwyraźniej zwolennika modnego za jego czasów stylu wykonawczego: jako ważny cel kompozytora wskazywano wtedy idealne oddanie znaczenia śpiewanego tekstu, każdego uczucia, które przywoływał autor. W myśl wskazówek Platona melodia i rytm musiały iść za mową, a nie odwrotnie. W „Audite, gentes!” mowa ma pierwszeństwo. Ilekroć nagrywający płytę odnosili wrażenie, że muzyka nie pasuje do tekstu, odkrywali kolejną różnicę pomiędzy współczesną a dawną polszczyzną. Przykładem może być fraza „omyj mię”. My kładziemy w niej akcent na słowie „omyj”. Kochanowski czynił odwrotnie, a melodia Gomółki dostosowywała się do dawnego akcentu.
Czytelnik niemający pojęcia o staropolskiej wymowie, typowych dla ówczesnego języka zestrojach akcentowych czy samogłoskach jasnych przechodzących w ciemne, dysponujący współczesnym zapisem „Psałterza Dawidowego”, sporo traci. Umykają mu niuanse, które w dawnych wiekach przydawały dziełom Kochanowskiego i Gomółki urody. Pięknie przełożone psalmy inspirowały poezję religijną, w połowie wieku XVII polscy protestanci przepisywali na nowo nabożne pieśni, by ich język przypominał mowę Jana Kochanowskiego. Mogli czuć wtedy to, co współpracująca z twórcami „Audite, gentes!” Izabela Winiarska, gdy odnajdywała w „Psałterzu…” kolejne przykłady eufonii i wykrzykiwała: „Jakim geniuszem był Kochanowski!”. Ewentualnie to, co Carlos Castro i Fernando Reyes, przerywający pracę nad płytą okrzykami: „Jakim geniuszem był Gomółka!”.
Marta Słomińska