W dziewiątej pieśni „Odysei” Homer umieścił modlitwę oślepionego cyklopa Polifema, syna boga mórz Posejdona. Okaleczony błaga ojca, by zemścił się na królu Itaki Odyseuszu, który po pozbawieniu Polifema jedynego oka popłynął do domu. „Ścigaj tego Odysa, zakaż nieść go wodom / Do Itaki” – błaga cyklop, ale ma świadomość, że może żądać za dużo. Dodaje więc: „A choćby przeznaczenie oglądać mu dało / Ziemię ojców […], to najpóźniej, po tułaczce długiéj, / Jak nędzarz, bez nikogo z drużyny”. Brzmi to groźnie, ale dokładna lektura słynnego eposu pozwala przypuszczać, że gdyby Odyseusz wyruszył do Itaki w pojedynkę, zobaczyłby bliskich znacznie prędzej niż po dziesięciu latach tułaczki.
Pierwszy dowód na to jego towarzysze dali krótko po zdobyciu Troi. Odyseusz zburzył wtedy z ich pomocą Ismaros: żyjący tam mężczyzni zginęli, kobiety trafiły do niewoli. Zaraz po zwycięstwie Odyseusz nakazał odwrót, zdobywcy Ismaros woleli jednak „wino lać w siebie i rznąć u wybrzeży / Kozy, owce”. W rezultacie wielu żołnierzy zabili ziomkowie mieszkańców Ismaros, którzy przybyli z odsieczą. Tych, którzy ocaleli i zdołali dopaść statków, nękały z kolei nieprzyjazne wiatry. Dopiero po dziesięciu dniach Odyseusz zdołał dotrzeć na stały ląd, do krainy Lotofagów. Wysłał swoich kompanów na zwiad, ci zaś wrócili ledwie przytomni. Okazało się, że zostali poczęstowani przez tubylców zielem osłabiającym wolę i wywołującym przemożną chęć pozostania na zawsze wśród Lotofagów. Aby odwieść nieszczęsnych od tego pomysłu, Odyseusz musiał przykuć ich do ław okrętowych.
Kolejny ląd, na którym stanęli, też nie należał do przyjaznych. Tam właśnie władał cyklop Polifem, który nie bez racji uznał, że ludzie Odyseusza przydać się mogą tylko do jednego: będą znakomitą kolacją. Gdy pożarł czterech ludzi, zaplanowano oślepienie cyklopa. Plan został zrealizowany mimo obaw Odyseusza, wspominającego później: „serca druhów krzepiłem, by który / W samej chwili działania nie wlazł gdzie do dziury”. Jego towarzysze podróży nie wytrwali jednak długo w rolach bohaterów: postanowili zostać złodziejami. Gdy wkrótce po ucieczce z wyspy Polifema Odyseusz znalazł się w gościnie u boga wiatrów Eola, dostał od niego skórzany miech. Zamknięto tam nieprzyjazne wiatry, które mogłyby utrudniać żeglugę i opóźnić powrót do Itaki. Niestety załoga statków doszła do wniosku, że Odyseusz otrzymał w podarku wór złota. Gdy go rozwiązała, mimowolnie uwolniła srogie wichry.
Drugiego worka Eol Odyseuszowi nie dał, toteż ścigane gniewem bogów okręty płynęły w coraz mniej pożądanych kierunkach. Wkrótce pozostał zresztą tylko jeden okręt, pozostałe bowiem zniszczyli olbrzymi z kraju Lajstrygonów. Przy okazji kolejni towarzysze Odyseusza zostali pożarci. Jedyny okręt z niedobitkami przybił po pewnym czasie do brzegów wyspy czarodziejki Kirke. Na nieszczęście „głupcy, w próg jej weszli wszyscy, krom jednego”. Kirke zmieniła ich w świnie i zapędziła do chlewów. Odyseusz zdołał zmusić czarodziejkę, by odczarowała jego towarzyszy, ale kolejna dramatyczna przygoda niczego załogi nie nauczyła. Ostatnim wyczynem ludzi króla Itaki było pożarcie wołów należących do boga słońca Heliosa. Tym razem miarka się przebrała: Zeus poraził bluźnierców piorunem.
Gdy tylko Odyseusz stracił wszystkich kompanów, zaczęło mu się wieść lepiej. W kolejnych krainach witali go już nie ludożercy, lecz kochliwe kobiety i szlachetni królowie. Nimfa Kalipso co prawda długo nie chciała zakończyć romansu z Odyseuszem i wysłać go do domu, ostatecznie jednak pomogła nawet kochankowi w budowie tratwy, pechowego żeglarza wspomógł też król Feaków Alkinoos. Król Itaki wrócił do ojczyzny, połączył się z rodziną. Gdy pierwszy raz po powrocie stanął u bram domu, rozpoznał go tylko pies Argos. Zwierzę leżało na kupie gnoju, dogorywało już ze starości i zaniedbania. „Pokiwało ogonem tuląc uszy obie”, gdy wyczuło zapach dawnego pana, po czym zdechło. Przeżyło jednak wszystkich towarzyszy Odyseusza, a w dodatku zawstydziło ich wiernością i bystrym umysłem.
Marta Słomińska