Wielkie podróże: po złote runo

Pomysłowość bohaterów greckich mitów nie miała granic, zwłaszcza gdy snuli plany pozbycia się wrogów. Druga żona króla Atamasa uważała za nich swoich pasierbów, Fryksosa i Helle. Aby zagwarantować dziedziczenie tronu własnym dzieciom, uknuła oryginalną intrygę: prażyła cichcem gotowe do zasiewu ziarno, które w rezultacie nie mogło zakiełkować. Następnie przekupiła wyrocznię, by ta orzekła, że nieurodzaj to efekt klątwy bogów, którą będzie można zdjąć jedynie dzięki złożeniu w ofierze Helle i Fryksosa. Na ratunek dzieciom przybył jednak zesłany przez Zeusa cudowny skrzydlaty baranek pokryty złotym runem. Na jego grzbiecie dzieci odleciały do Kolchidy. Niestety młodsza Helle nie dość mocno trzymała się sierści baranka, toteż spadła do morza i utonęła. Fryksos miał więcej szczęścia – dotarł do Kolchidy i poślubił córkę tamtejszego króla.

   Baranek został złożony w ofierze Zeusowi, a jego skóra trafiła do gaju poświęconego Aresowi. Strzegł go nigdy niezasypiający smok. Wartość i niedostępność złotego runa sprawiała, że wyprawa po nie uchodziła za misję niemożliwą. Tak też sądził Pelias, samozwańczy król Jolkos, który pozbawił tronu prawowitego władcę, a jego synowi Jazonowi obiecał oddać koronę, jeśli w zamian otrzyma skarb z gaju Aresa. Młodzieniec wziął jednak te słowa za dobrą monetę i ruszył w drogę.

   Do wyprawy przygotował się bardzo starannie. Po pierwsze zebrał doborową drużynę: płynęli z nim między innymi nieustraszeni siłacze Herakles i Tezeusz, skrzydlaci synowie boga wiatru Boreasza oraz Orfeusz, który niezwykle pięknym śpiewem umiał zmiękczyć nawet serca najbardziej krwiożerczych potworów. Po drugie dysponował Argo – wyjątkowym okrętem zbudowanym dzięki pomocy bogini Ateny. Dziób statku wykonano ze świętego dębu, który przemawiał ludzkim głosem. Dzięki temu mógł wskazywać załodze drogę i ostrzegać ją przed kolejnymi niebezpieczeństwami. Tych zaś czyhało na Jazona i jego towarzyszy niemało: olbrzymi, harpie, ruchome skały miażdżące przepływające między nimi okręty, zabójcze nimfy i syreny, ziejące ogniem byki, wreszcie smok. Mimo to mało który z kompanów Jazona przypłacił wyprawę po złote runo życiem.

   Syreny ogłupiające ludzi pięknym śpiewem, by zwabić ich w śmiertelną pułapkę? Drobiazg. Orfeusz śpiewał jeszcze piękniej, więc jego towarzysze woleli zostać na statku niż płynąć ku syrenom. Potężni olbrzymi? Żaden problem, Herakles nie potrzebował wiele czasu, by wszystkich pokonać. Skrzydlate harpie? Synowie Boreasza doścignęli je w powietrzu. Z czasem przed Jazonem stanęły większe wyzwania, ale i tu sprzyjało mu szczęście: w Kolchidzie dzielnego królewicza pokochała czarodziejka Medea, córka miejscowego monarchy. Otrzymany od niej magiczny balsam uczynił Jazona odpornym na ogień buchający z paszcz byków, które musiał poskromić. Później Medea uśpiła smoka strzegącego bezcennej skóry baranka. Jazon wyniósł ją ze świętego gaju i popłynął ku Jolkos. Załoga powiększyła się o Medeę, której szczęśliwy zdobywca złotego runa obiecał małżeństwo, i jej brata.

   Czarodziejka była dla Jazona gotowa na wszystko. Aby opóźnić pościg, w który ruszył pragnący odzyskać skarb król Kolchidy, zabiła brata. Król musiał zatrzymać okręt i wyłowić z wody szczątki syna. Peliasa, który mimo otrzymania złotego runa nie zamierzał oddać Jazonowi tronu, Medea zabiła podstępem. Pokazała córkom króla, jak odmładza człowieka dzięki zabiciu go i wykąpaniu zwłok w naparze z magicznych ziół. Dziewczęta poćwiartowały Peliasa, okazało się jednak, że otrzymany od Medei napar nie działa. Jazon mógł wreszcie zasiąść na tronie Jolkos, nieświadom, że nie będzie miał go komu przekazać. Gdy bowiem złamał daną Medei obietnicę małżeństwa i poślubił inną kobietę, mściwa czarodziejka zabiła pannę młodą, a następnie własnych synów. Zbyt późno Jazon zrozumiał, że nie da się odnosić sukcesów dzięki zbrodniom bez ponoszenia ich konsekwencji.

   Marta Słomińska

Dodaj komentarz