Istniały w średniowieczu akcesoria, bez których pielgrzym nie mógł się obejść. Należały do nich: torba, kij, naczynia na jedzenie i napoje, wreszcie znaki pielgrzymie. Te ostatnie dzieliły się na dwa rodzaje. Jedne informowały, że dany wędrowiec jest pielgrzymem, co pozwalało mu liczyć na różne rodzaje społecznej ochrony, prosić o posiłek, dach nad głową lub jałmużnę. Inne znaki dawały do zrozumienia, że pielgrzym dotarł już do celu swej wędrówki. Były jej pamiątkami, przyszyte do płaszcza lub karty w modlitewniku stanowiły świadectwo pobożności i umożliwiały przeżywanie pielgrzymki jeszcze długo po zakończeniu wyprawy. Przypinki dla pielgrzymów można było kupić w pobliżu miejsc kultu, choćby na jarmarkach działających przy kościołach. Najczęściej wykonywano znaki pielgrzymie z ołowiu, materiału niedrogiego i trwałego. Jak wyglądały?
Spośród znaków, które nie informowały dokładnie o celu pielgrzymki, najpopularniejsze były muszle. Początkowo związane z kultem świętego Jakuba i udającymi się do Santiago de Compostela, szybko zaczęły być uważane za ogólny symbol pielgrzymki. Popularne było też wyobrażenie pelikana karmiącego młode własną krwią: miało przypominać o poświęceniu Chrystusa, odkupującego na krzyżu grzechy ludzkości. Do tej grupy przypinek pielgrzymich można też zaliczyć znaki ze świętym Jerzym, jednym z ulubionych świętych średniowiecza.
Inne przypinki pozwalały domyślić się celu podróży pielgrzyma. W 1966 roku archeolodzy odkryli na Wawelu przypinkę, której właściciel najpewniej chciał pomodlić się przy grobie świętego Stanisława ze Szczepanowa. Świętego rozpoznać można między innymi dzięki oznakom godności biskupiej i otaczającym go czterem orłom, które wedle legendy strzegły szczątków zamordowanego Stanisława. W Anglii popularne były przypinki z innym świętym, który padł ofiarą gniewu króla, czyli Tomaszem Becketem. Niektóre z nich miały bardzo oryginalny wygląd, jak trzynastowieczny znak pielgrzymi ukazujący Becketa na grzbiecie pawia. Historycy sztuki nie są pewni, co ów ptak miał symbolizować: niewykluczone, że liczne „pawie oczka” stanowiły odwołanie do wszechobecności Boga. Ciekawe są też przypinki z Henrykiem VI, który w ogóle nie był świętym, ale lud za takiego go uważał.
Niektóre znaki pielgrzymie odsyłają do kultów lokalnych i niełatwo dają się zinterpretować osobom nieobeznanym z historią konkretnych regionów. Na niderlandzkiej przypince z XV wieku widzimy Matkę Boską i kobietę stojące w wodzie, a obok wiadro. To znak poświadczający odbycie pielgrzymki do Amersfoort, gdzie praczka wydobyła z wody drewnianą figurę maryjną, której przypisywano potem moc czynienia cudów. Jeszcze większe wyzwanie dla interpretatorów stanowią te znaki pielgrzymie, które dziś określilibyśmy mianem nieprzyzwoitych. Nie ma na nich Matki Boskiej, świętych czy nawet zwierząt użytych jako alegorie. Są za to żeńskie genitalia trzymające kije pielgrzymie albo niesione w lektykach przez penisy. Kto i po co przywoził z pielgrzymki tego rodzaju pamiątki?
Zdania są podzielone. Niektórzy historycy skłonni są sądzić, że dzięki takim przypinkom rozpoznawały się osoby, które traktowały pielgrzymki tylko jako pretekst do podróży pełnych przygód i romansów. Inni sugerują, że sprośne znaki pielgrzymie pełniły rolę amuletów przynoszących szczęście lub odstraszających siły nieczyste. Nie brakuje zwolenników hipotezy, że były to przypinki służące wrogom pielgrzymek, wyśmiewającym je jako przejawy prymitywnej pobożności ludowej. Ale czy wyznawcy tych wszystkich teorii nie przypisują frywolnym przypinkom zbyt wielkiego znaczenia? Przecież i dziś turyści przywożą z podróży pamiątki zdradzające rubaszne poczucie humoru. Ludziom średniowiecza nie musiało wydawać się niestosownością nabywanie dwóch rodzajów znaków pielgrzymich: świętych i wulgarnych. Pierwsze mogły służyć rozwojowi duchowemu, drugie rozrywce. Dusza najpobożniejszego nawet pielgrzyma mieszkała wszak w ciele.
Marta Słomińska