„Koń, jaki jest, każdy widzi” – napisał w „Nowych Atenach” ksiądz Benedykt Chmielowski, nie widział bowiem potrzeby rozwodzenia się nad wyglądem i właściwościami zwierzęcia tak dobrze czytelnikom znanego. Czy jednak rzeczywiście ludzie różnych epok i kultur dostrzegają w koniu te same cechy? Niekoniecznie. Dość powiedzieć, że w „Słowniku symboli” Władysława Kopalińskiego koń opisany został między innymi jako symbol dnia, nocy, intelektu, głupoty, szczęścia, nieszczęścia, śmiałości, panicznej strachliwości, szczodrości, egoizmu, sił żywotnych i śmierci. Same sprzeczności! Oczywiście należy pamiętać, że koń koniowi nierówny: siwy ogier może symbolizować zupełnie co innego niż czarna klacz. Nie da się jednak ukryć, że skojarzenia, jakie ludziom nasuwa widok konia, na przestrzeni wieków ulegały daleko idącym zmianom.
Przede wszystkim: z jakim żywiołem powiązalibyśmy konia? Rolnikowi wykorzystującemu go jako zwierzę pociągowe przyjdzie na myśl ziemia. Romantyk powiąże może konia z powietrzem („szybki jak wiatr”) albo ogniem (bo podkowy rumaka krzeszą iskry). Chyba w ostatniej kolejności wymienilibyśmy wodę, do której wiele koni boi się wchodzić. Jednak w starożytnej Grecji żywiołem konia była właśnie woda, za jego stworzyciela uchodził bowiem bóg mórz Posejdon. Na własny użytek hodował on konie szczególnego rodzaju: hippokampy, które zamiast pary tylnych nóg miały rybie ogony. Z żywiołem wodnym kojarzyły konie również niemal wszystkie ludy słowiańskie. Aby zabezpieczyć się przed zamieszkującymi rzeki i jeziora wodnikami, nierzadko składano im konie w ofierze. Utopienie takiego zwierzęcia satysfakcjonowało demona na tyle, że nie próbował już wciągać pod wodę ludzi.
Dość zaskakujące dla współczesnego człowieka może być też kojarzenie konia z siłami nieczystymi. Dla nas koń to wierny towarzysz człowieka, jego współpracownik i przyjaciel, pełen dobrej woli. Legendarne konie starożytności i średniowiecza bywały jednak bardzo często istotami złośliwymi, niebezpiecznymi, nawet krwiożerczymi. W folklorze celtyckim występuje kelpie, zmiennokształtny koń wabiący ludzi, by następnie utopić tych, którzy spróbują go dosiąść. Wśród ludów indoeuropejskich popularny był mit o Dzikim Łowie, czyli gromadzie widmowych konnych myśliwych, porywających ludzi do krainy zmarłych. Mity greckie opowiadają zaś o centaurach, ludziach mających od pasa w dół ciała koni. Centaury uchodziły za dzikie i agresywne, chętnie się upijały, wdawały w bójki, napastowały kobiety. We wszystkich tych mitach odbija się lęk przed gwałtowną, nieposkromioną naturą konia.
Koń bywał też pośrednikiem między światami. Szybkość, z jaką się poruszał, pobudzała ludzką wyobraźnię: opowiadano o koniach skrzydlatych (jak Pegaz, wierzchowiec Perseusza) lub biegnących po powierzchni wody (Sleipnir, ośmionogi rumak Odyna). Wierzono, że takie zwierzęta mogą swobodnie przemieszczać się między krainami zamieszkiwanymi przez żyjących i zmarłych. Dziś z trudem możemy dopatrzyć się w koniu cech niesamowitości, nasuwającej myśl o siłach nadprzyrodzonych. Ciągle jednak istnieje przesąd nakazujący wiarę w dobroczynną moc podkowy. Kiedyś zamiast niej przybijano do okapu dachu końską czaszkę, by broniła obejścia przed demonami. Podkowa jednak zwyciężyła: jest mniej makabryczną dekoracją, a przy tym wykuto ją w ogniu, który jako żywioł rozjaśniający mroki budzi przerażenie sił nieczystych.
Na koniec wspomnijmy o jeszcze jednym legendarnym koniu: jednorożcu. To piękne zwierzę było w średniowieczu symbolem odwagi (rzekomo jako jedyne nie lękało się słonia) i cnoty, bo ponoć pozwalało się schwytać tylko dziewicy. Stąd w sztuce średniowiecza jednorożec bywał towarzyszem Matki Boskiej: daleko takiemu zwierzęciu do centaura, traktowanego jako symbol chuci. A przecież oba te stworzenia wywodziły swój rodowód od konia, w którym umiano dostrzec zarówno dzikość centaura, jak i szlachetność jednorożca.
Marta Słomińska