Jaka Warszawa?

Czym jest stolica? Najprościej rzecz ujmując: głównym miastem w danym państwie. O tej główności decyduje przede wszystkim lokalizacja w stolicy najwyższych władz i urzędów państwowych, ale nie tylko. Po najważniejszym mieście w państwie spodziewamy się, że będzie także ważnym węzłem komunikacyjnym, punktem istotnym dla obronności kraju, miejscem szczególnie szybkiego rozwoju nowych technologii, znanym z szerokiej oferty kulturalnej i reprezentacyjnego wyglądu. Czy Warszawa spełnia te oczekiwania?

   Profesor Lech Królikowski nie jest o tym przekonany. Owszem: do 5 sierpnia 1915 roku Warszawa była jedynie miastem gubernialnym w Kraju Nadwiślańskim. Górowała nad nią cerkiew Aleksandra Newskiego, a ogólny wygląd miasta był zdecydowanie prowincjonalny: Rosjanie nie prowadzili żadnej polityki architektonicznej. Zniszczenia drugiej wojny światowej, choć traumatyczne dla warszawian, dały im jednak szansę na racjonalną odbudowę stolicy, zagospodarowanie przestrzeni w sposób, który mógłby uczynić z Warszawy prawdziwie nowoczesną metropolię. Niestety mimo wielu lat pracy, ogromu starań i gigantycznych nakładów finansowych aż nazbyt łatwo wskazać na mapie współczesnej Warszawy miejsca, których wygląd mógłby sugerować, że obu wojen światowych nie było i nadal żyjemy w Kraju Nadwiślańskim.

   Spójrzmy choćby na siedziby najważniejszych urzędów, które najdobitniej mają świadczyć o stoliczności miasta. Kancelaria premiera mieści się w dawnych koszarach rosyjskiego korpusu kadetów! W porosyjskich koszarach ulokowano także Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Można oczywiście motywować to względami oszczędnościowymi, trudno jednak zaprzeczyć, że wygląd kluczowych obiektów państwowych nie odpowiada ich randze. Chluby stolicy nie przynosi także Plac Defilad, który mimo szumnej nazwy w praktyce służy miastu jako prymitywny dworzec autobusowy. Ciągnące się w nieskończoność spory o prawo własności poszczególnych działek placu nie pozwalają na stworzenie dworca z prawdziwego zdarzenia: zadaszonego, wyposażonego w toalety czy punkty gastronomiczne. Ludzie wsiadają do autobusów prosto z jezdni, marzną zimą, mokną w deszczu.

   Śnieg i deszcz mogą się też wkrótce okazać poważnym problemem dla pasażerów pociągów. Wielki remont kolejowy ma na dłuższy czas wyłączyć z ruchu warszawski Dworzec Centralny: pociągi będą wówczas kierowane na Dworzec Gdański. Budzi to uzasadnione obawy o komfort podróżujących, Dworzec Gdański jest bowiem praktycznie pozbawiony zadaszenia i wyposażono go w zaledwie jeden tunel. W planach jest budowa drugiego i powiększenie hali dworcowej, mają też powstać kładki. Trudno jednak nie zauważyć, że czasu na remont pozostało niewiele, a dworzec po poprawkach może i tak okazać się zbyt mały, by pomieścić podróżnych. Problem ciasnoty dotyczy zresztą całej Warszawy: w ubiegłym roku dowiodła tego parada wojskowa, odbywająca się na przestrzeni tak niewielkiej, że trudno było dostrzec maszerujących.

   Prócz dworców kolejowych i autobusowych stolica z prawdziwego zdarzenia winna mieć też sprawnie funkcjonujące, korzystnie umiejscowione lotniska. Tymczasem powstał plan budowy lotniska w Baranowie: miałoby zastąpić to na Okęciu, które z kolei proponuje się zmienić w lotnisko wojskowe. Lech Królikowski podkreśla, że oznaczałoby to nie tylko zagrożenie ewentualnym atakiem lotniczym na gęsto zaludnione tereny (jako że podczas wojny lotniska wojskowe niszczy się zwykle w pierwszej kolejności), lecz także bardzo uciążliwy dla warszawian hałas. Problemem byłby też dojazd na lotnisko w Baranowie: mówi się o zakupie pociągów TGV, które jednak potrzebują specjalnych korytarzy komunikacyjnych… Wygląda na to, że długo jeszcze stolica Polski będzie musiała otrząsać się z gubernialnego kurzu.

Marta Słomińska

Dodaj komentarz