„Świat
lodów odrzuci wszystko, co jest obłudą, chwiejnością czy miernotą – pozostawi,
co najlepsze” – napisał Czesław Centkiewicz w swojej książce „Wyspa mgieł i
wichrów”. Autor i jego żona do miernot nie należeli: Czesław był uczestnikiem
pierwszej polskiej wyprawy polarnej, Alina pierwszą Polką na Antarktydzie.
Oboje przetrwali też piekło obozu koncentracyjnego. Nie załamali się, zachowali
siłę charakteru i pogodę ducha, dzięki której tak pasował do Centkiewiczów
przyznany im w 1970 roku Order Uśmiechu.
Alina poznała swojego męża na wycieczce w Alpy, była wtedy jeszcze
nastolatką. Starszy o trzy lata Centkiewicz mimo młodego wieku prawie każdej
dziewczynie mógł zawrócić w głowie swoimi dokonaniami: brał udział w wojnie z
bolszewikami, zdobył srebrny medal mistrzostw Polski w biegu przełajowym. Jako
że łączył tężyznę fizyczną z wykształceniem inżynierskim, świetnie nadawał się
na kierownika pierwszej polskiej wyprawy polarnej: pokonał dwustu innych
kandydatów do tego zaszczytu! Przed zaledwie trzyosobową ekipą stało trudne
zadanie, ale Centkiewicz i jego towarzysze wywiązali się z niego śpiewająco.
Polskich polarników wspierał zresztą cały naród: Wedel dostarczył na wyprawę
100 kilo czekolady, wojsko pożyczyło agregat i maszty antenowe. Długie listy,
które Czesław pisał z Wyspy Niedźwiedziej do stęsknionej narzeczonej, posłużyły
za materiał do „Wyspy mgieł i wichrów”.
W
ślad za tą książką przyszły następne, dla dorosłych i dla dzieci (jak dawna
lektura szkolna „Anaruk, chłopiec z Grenlandii” – ponoć uczniowie podstawówek
dzielili się na tych, dla których zabijający niedźwiedzia jednym ciosem
oszczepu Anaruk był idolem na miarę najsłynniejszych piłkarzy, i tych, którzy
długo nie mogli zasnąć po lekturze opisów polowań na foki, wyprawiania ich skór
tudzież gotowania tłuszczu). Karierę pisarską przerwała II wojna światowa.
Czesław i jego żona wzięli ślub w listopadzie 1939 roku, wkrótce jednak zostali
rozdzieleni. Focze futro, które Centkiewicz przywiózł żonie z Wyspy Niedźwiedziej,
zdarto z Aliny przed bramą Ravensbrück. Inne pamiątki – nie tylko te materialne
– nieraz ratowały życie Czesława. Raz esesmana zafascynował kieł morsa, innym
razem opowieści o Arktyce Centkiewicz wymieniał w obozie koncentracyjnym na jedzenie.
Po wojnie małżonkowie odnaleźli się i rozpoczęli nowe życie. Nie
zarzucili dalekich podróży (we dwoje odbyli 63 wyprawy, w tym na Antarktydę,
zwaną wówczas „kontynentem bez kobiet” – Alina dotarła tam dopiero jako szósta
na świecie reprezentantka płci pięknej), ale prawdziwą popularność przyniosły
im poświęcone tym podróżom książki, przeznaczone przede wszystkim dla dzieci i
młodzieży. Tandemem pisarskim zostali w roku 1949, kiedy to Alina wymyśliła
zakończenie nowego utworu męża („Odarpi, syn Egigwy”). Odtąd pisali już razem.
Dla Polaków wychowujących się w PRL książki Centkiewiczów były oknem na świat:
pozwalały poczuć smak przygody, poznać inne kultury, tajniki sztuki przetrwania
w trudnych warunkach, rozbudzały wrażliwość na piękno przyrody. Na targach
książki małżonkowie byli zawsze oblegani przez czytelników.
„Zawsze podziwiałem Centkiewiczów, że potrafią tak dużo pisać o świecie
tak ubogiego życia, w którym wszystko jest czarno-białe” – przyznał po latach dziennikarz
Olgierd Budrewicz. Czesław i Alina umieli tworzyć nastrój tajemnicy (już ich
najmłodsi czytelnicy nie mogli się doczekać rozwiązania zagadki „Zaczarowanej
zagrody”: jak nieumiejące latać pingwiny wydostały się na wolność?), budować intrygującą
atmosferę. Świadczyło o tym nawet ich mieszkanie. Na jego ścianach znalazły się
ogromne mapy i skóra białego niedźwiedzia. Na stoliku – rzeźbiony w kości psi
zaprzęg ciągnący eskimoskie sanie. W rogu pokoju – kieł morsa… Połączeni
zarówno przez uczucie, jak i wspólne pasje, Centkiewiczowie nawet pogrzeb mieli
wspólny, choć Alina zmarła trzy lata wcześniej niż jej mąż. Urnę z jej prochami
Czesław przechowywał w domu, by w ostatnią podróż móc wyruszyć razem z żoną.
Marta Słomińska