„Oboje interesujecie się sztuką, więc będziecie mieli o czym gadać” – w ten sposób Maks Horwitz przedstawił siostrze Żanecie (nieznoszącej tego imienia i przedstawiającej się jako Janina) Jakuba Mortkowicza. Nie mógł wtedy przypuszczać, że już dwa lata później para ta zostanie małżeństwem. Owszem, Mortkowicz był przystojny, inteligentny, mówił płynnie w czterech językach i skończył studia za granicą, ale niewiele zarabiał. Zamożni i ambitni Horwitzowie, którzy dla każdej z córek szykowali piętnaście tysięcy rubli posagu, nie o takim zięciu marzyli. Zwłaszcza dla Janiny, zarazem jednej z najlepszych studentek Uniwersytetu Latającego i jednej z najatrakcyjniejszych panien na wydaniu, o której względy zabiegał nawet pewien milioner. Ale to Jakubowi dziewczyna podarowała reprodukcję obrazu Burne-Jonesa: w ten sposób wskazała, który z konkurentów jest najbliższy jej sercu.
Ślub odbył się w 1901 roku, w obrządku żydowskim. Mortkowiczowie byli szczęśliwym małżeństwem: mieli odmienne charaktery (ona energiczna i towarzyska, on łagodny samotnik), ale wspólne pasje. Jedną z nich była literatura. Janina spełniała się jako pisarka (opowiadania dla dzieci, książka „O wychowaniu estetycznym”) i tłumaczka (m.in. „Chłopcy z Placu Broni”, seria o doktorze Dolittle), w roku 1935 odznaczono ją Srebrnym Wawrzynem Akademickim. Jakub założył przedsiębiorstwo wydawnicze, które okazało się tak dalece istotne dla rozwoju kultury krajowej, że w 1928 roku przyniosło Mortkowiczowi Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski. Janina pomagała mężowi w prowadzeniu wydawnictwa, kierowała m.in. działem literatury dla dzieci i młodzieży. Mortkowiczowie publikowali książki Żeromskiego, Dąbrowskiej, Korczaka, poezje Staffa, Leśmiana i skamandrytów.
Mało kto mógł konkurować z Księgarnią Mortkowicza. Początkowo głównym rywalem była firma Gebethner i Wolf, potem pojawił się Rój. Mortkowicz oferował jednak najlepsze warunki pracy: skamandryci, którzy porzucili go dla „Roju”, wkrótce wrócili. Szczególnie cennym dla wydawnictwa autorom Mortkowicz oferował stypendia, dzięki którym nie musieli szukać innych źródeł zarobku i mogli się skoncentrować wyłącznie na pracy twórczej. Bardzo dbał zarówno o jakość, jak i reklamę. Książki były pięknie wydane, każda seria (np. Pod Znakiem Poetów, Książnica Wielkich Pisarzy Cudzoziemskich) miała osobne, efektowne logo, Mortkowicz sam dobierał czcionki i kolory okładek, ściągał do współpracy najlepszych grafików, prezentował swoje publikacje za granicą. Nie uchroniło go to przed agresywną krytyką: sarkano, że „żydowski handlarz” nie powinien „udawać artysty”.
Zmagał się nie tylko z antysemityzmem, lecz także z problemami finansowymi. Rząd nie dotował zasłużonego wydawnictwa, a Mortkowicz drukował nieraz książki na czerpanym papierze, oprawione w skórę, zdobione tłoczonymi złotymi ornamentami, wielokrotnie sam finansował piękne stoiska wydawnictwa szykowane na międzynarodowe zjazdy księgarskie. Ścigany przez wierzycieli, załamał się nerwowo i 9 sierpnia 1931 roku popełnił samobójstwo. W liście pożegnalnym napisał: „Nie byłem kupcem i nie umieram jak kupiec”.
Janina Mortkowiczowa nie wyobrażała sobie rezygnacji z walki o spuściznę męża. Stanęła na czele wydawnictwa, sprzedała akcje Ruchu, by spłacić najpilniejsze długi, wreszcie w 1938 roku doprowadziła do całkowitego oddłużenia firmy. Niestety rok później wybuchła wojna. Janina, jej córka i wnuczka musiały ukrywać się przed Niemcami, wydawnictwo i księgarnia zostały zniszczone w czasie powstania warszawskiego. Po wojnie reaktywowano Wydawnictwo Jakuba Mortkowicza, ale działało już na zmienionych zasadach: publikowało książki tylko wspólnie z innymi nakładcami, którym udostępniało odpłatnie prawa autorskie. Ostatecznie zakończyło działalność w roku 1950. Zasługi, które rodzina wydawców oddała kulturze polskiej, były jednak nieocenione i trwałe. W 1975 roku podkreślono je nazwaniem jednej z warszawskich ulic imieniem Jakuba Mortkowicza.
Marta Słomińska