Dwoje spośród bohaterów wtorkowego wykładu – Stanisław Wyspiański i Pola Gojawiczyńska – patronuje w Warszawie ładnym, ale skromnym uliczkom na Żoliborzu. Można by powiedzieć, że artysta, który „teatr swój widział ogromny”, i utalentowana pisarka złoszcząca się na krytyków ganiących odnajdywany w jej utworach „mały realizm” zasłużyli na więcej. A jednak kameralność uliczki Gojawiczyńskiej ma swoją symboliczną wymowę: przecież najsłynniejsza książka tej autorki zaczyna się od słów: „Nie posuwały się dalej niż do Leszna”.
Bohaterki „Dziewcząt z Nowolipek” męczyły się w swoim ciasnym świecie, ale i poza nim nie czekało ich wiele dobrego. Mimo to starały się realizować swoje marzenia – o miłości, karierze literackiej czy choćby własnym sklepie. Żadna z nich nie była jednak tak uparta jak sama Gojawiczyńska, wcześnie osierocona córka stolarza, która umiała zadbać o siebie i innych nawet w najtrudniejszych okolicznościach. Gdy wyrzucono ją ze szkoły, uczyła się zaocznie. Kiedy napisała pierwsze utwory, potrafiła zainteresować nimi samą Zapolską. Bardzo istotna była dla niej działalność niepodległościowa – uczestniczyła w strajku szkolnym, później należała do POW. W czasie II wojny światowej została osadzona na Pawiaku: historię swojego uwięzienia opisała w „Kracie”. Jej przyjaciółka Jadwiga Jędrzejewska podkreślała po latach, że Gojawiczyńska jak nikt inny umiała dodawać otuchy więźniarkom.
Znacznie trudniej zdobywał przyjaciół Jan Styka, malarz specjalizujący się w panoramach. Brał udział między innymi w pracach nad Panoramą Racławicką. Z dziełami tego rodzaju, choć mogły liczyć na spore zainteresowanie publiczności, obchodzono się dość bezceremonialnie. Gdy tylko widzom zbrzydła dana panorama, dzielono ją na wiele mniejszych obrazów, o czym artyści musieli pamiętać przy pracy. Styka zbulwersował opinię publiczną, gdy na odwrocie panoramy przedstawiającej Tatry namalował własną: „Męczeństwo chrześcijan w cyrku Nerona”. Plotkowano, że celowo uniemożliwił podzielenie panoramy Tatr na mniejsze obrazy, ponieważ był to jedyny taki obraz, którego nie współtworzył on sam ani Wojciech Kossak. O oburzeniu szybko zapomniano, gdy modę na panoramy wyparła popularność kina.
Podobnie jak panoramy Styki, dzieła Wiktora Gomulickiego również nie wszystkim przypadały do gustu. Czasem z powodów politycznych – za napisanie przedmowy do utworu Adama Mickiewicza Gomulicki skazany został na rok więzienia, ale uniknął kary dzięki amnestii. Częściej jednak dzieła twórcy „Wspomnień niebieskiego mundurka” uznawano za zwyczajnie kiepskie. Gomulicki skarżył się, że wiele utworów dostaje od potencjalnych wydawców z powrotem, ale sam chętnie uprawiał krytykę literacką. Często zresztą wolał chwalić niż ganić – umiał na przykład ocenić geniusz Norwida, w czasach Gomulickiego traktowanego zwykle z lekceważeniem.
Stanisław Wyspiański też nie sugerował się opiniami otoczenia. Niejeden jego znajomy załamywał ręce, gdy artysta poślubiał chłopkę, ale małżeństwo okazało się udane. Wyspiański nie bał się również wystawić na scenie „Wesela”, dramatu z kluczem – pretensje o inspirowanie się rzeczywistymi wydarzeniami przy tworzeniu tego dzieła miał między innymi Lucjan Rydel. Ponoć jego matka prosiła Wyspiańskiego, by dokonał w tekście przeróbek, ten jednak oświadczył, że wolałby zrezygnować z wystawiania sztuki. Wówczas Helena Rydlowa machnęła ręką na niedyskrecje i oglądający „Wesele” mogli dalej plotkować, czyje alter ego pojawia się w sztuce.
Okazji do dyskusji o Wyspiańskim nie brakowało zresztą nigdy, autor „Wesela” był bowiem prawdziwym człowiekiem renesansu. Zajmował się malarstwem, rysunkiem, architekturą, poezją, a w ostatnich latach życia nawet projektowaniem mebli. Ich użytkownicy narzekali, że są straszliwie niewygodne i bardzo ciężkie, ale Wyspiański nie zgadzał się z tymi argumentami. „Kiedy krzesła są wygodne, wówczas na posiedzeniach śpią” – twierdził. A ciężar mebli? Jeśli trzeba je przestawiać, to znaczy, że nie są wcale potrzebne. Być może otoczeniu Wyspiańskiego tłumaczenia te niezupełnie trafiały do przekonania, ale nie da się zaprzeczyć, że dzięki odporności artysty na krytykę powstały bardzo piękne meble. A przy tym nikt nie stracił przez niewczesną drzemkę okazji do rozmowy z „czwartym wieszczem”.
Marta Słomińska