Zamek Królewski w Warszawie na początku był obronnym grodem, wzniesionym przez mazowieckiego księcia Bolesława II. Jako budulce posłużyły ziemia i drewno. Dość szybko jednak zaczęto je zastępować cegłami, a dawny gród awansował do rangi książęcej rezydencji. Rozbudowywany i upiększany przez potomków Bolesława, z czasem został uznany za godny monarchy. Po śmierci ostatniego z książąt mazowieckich zamek przejął Zygmunt I Stary. Wydaje się jednak, że nie zaprzątał sobie zbytnio głowy nową rezydencją, w której przebywał rzadko. Za jego czasów remontowano wprawdzie zamek, ale dobudowywano tylko takie elementy jak drewniany domek, spiżarnia czy tama. Znacznie więcej uwagi poświęcił Zamkowi Królewskiemu kolejny władca, Zygmunt II August, który uczynił z niego stałe miejsce posiedzeń sejmowych.
Aby Zamek mógł służyć temu celowi, potrzebna była znacząca rozbudowa. Projekty zakładające gruntowne przeobrażenie zamkowych wnętrz przygotował pochodzący z Włoch architekt Giovanni Battista Quadro. Również Włosi czuwali nad dalszą rozbudową zamku w czasach Zygmunta III Wazy, który zdecydował, że Warszawa zostanie stolicą Polski. Oznaczało to, że Zamek zyska status stałej rezydencji króla, budowla musiała zatem zyskać na prestiżu. Efekt końcowy prac był imponujący: Zamek, przebudowany w stylu barokowym, łączył cechy pałacu i fortecy, a przy tym olśniewał bogatym wyposażeniem przestronnych wnętrz. Francuski dyplomata zanotował, że budynek mieści meble „bardzo kosztowne, a tapiserie królewskie są najpiękniejsze nie tylko w Europie, lecz i w Azji”. Zachwyt budził też Gabinet Marmurowy.
W czasie potopu szwedzkiego zamek stracił niestety sporo marmurowych elementów: najeźdźcy nie ograniczyli się do rabowania rzeźb i obrazów, grabili nawet kominki czy posadzki. Z tego, co pozostało, wiele cennych dzieł sztuki wywiózł do Francji abdykujący król Jan Kazimierz. Dzięki stopniowej odbudowie wnętrz i kolejnym inwestycjom Zamek Królewski odzyskał dawną świetność za Jana Sobieskiego, ale w XVIII wieku znów zdobyli go Szwedzi. Stan zamku pogorszył jeszcze pożar z 1732 roku.
Co ciekawe, okres największej świetności Zamku Królewskiego przypada na czasy Stanisława Augusta, którego panowanie zastało monarszą rezydencję w stanie niemalże opłakanym. W roku 1763 jedne budynki wymagały remontu, inne były niewykończone, a niektóre stropy przegniłe. Zbyt skromne możliwości finansowe nie pozwoliły władcy zrealizować wszystkich planów, odbudowano jednak zniszczone przez pożar południowe skrzydło Zamku, a zmiany dokonane w jego wnętrzach nadały dawnemu grodowi obronnemu wyjątkowy charakter artystyczny, porównywalny z urodą najwspanialszych królewskich rezydencji na zachodzie Europy. Jednak już w 1806 roku Fryderyk Skarbek pisał: „Najgłówniejszy, a zarazem najsmutniejszy pod wszelkim względem ze wszystkich gmachów Warszawy jest Zamek”.
Polska utraciła niepodległość, a teren Zamku Królewskiego znów był w najlepszym wypadku siedzibą obcych władz, nierzadko zaś polem do popisu dla złodziei i barbarzyńców. Najboleśniejszy cios zadał królewskiej rezydencji Adolf Hitler: po upadku powstania warszawskiego Zamek został wysadzony w powietrze. Okazał się jednak symbolem na tyle dla Polaków ważnym, że trzydzieści lat później znów cieszył oczy warszawian. Obywatelski Komitet Odbudowy Zamku Królewskiego w Warszawie osiągnął swój cel. „Zamek Królewski będzie odbudowany. Podniesiemy go z ruin wspólnym, narodowym wysiłkiem. W tym wielkim dziele nie może zabraknąć nikogo, kto czuje i myśli po polsku…” – brzmiał apel Komitetu. Dzięki niemu podniesiony z ruin pałac znów jest „najgłówniejszym gmachem Warszawy” – i raczej najdumniejszym niż najsmutniejszym.
Marta Słomińska