Piękno i groza Apollona

Apollo był bogiem piękna, sztuki i światła, o czym przypomina jego najczęstszy przydomek: Fojbos, czyli jaśniejący, promieniejący. Umiłowanie piękna nie szło tu jednak w parze z łagodnym usposobieniem. Promieniejący był również Smintejem, czyli władcą myszy, roznoszących na jego rozkaz zarazę, i Srebrnołukim, którego niewidzialne strzały sprowadzały pewną śmierć. Ktokolwiek uraził Apollona lub miał czelność szydzić z jego rodziny, mógł się spodziewać strasznej zemsty.

   Na przykładzie tego boga z pewnością nie można dowieść, jakoby muzyka łagodziła obyczaje. Przekonał się o tym Marsjasz, satyr, który pięknie grał na porzuconym przez Atenę aulosie (bogini uznała, że z wydętymi wskutek dmuchania w instrument policzkami wygląda niepoważnie). Twierdził, że w muzycznym pojedynku mógłby pokonać samego Apollona. Bóg nie puścił tej zniewagi płazem: zwołano sędziów (większość z nich stanowili pasterze) i rywale stanęli do konkursu. Wedle opinii prawie wszystkich słuchaczy Apollo więcej zwojował swą lirą niż Marsjasz aulosem: przyznano zwycięstwo bogu. Marsjasz zginął obdarty przez Apollona żywcem ze skóry. Potworna kaźń satyra zaspokoiła zapewne boską żądzę zemsty, bo jedyny sędzia głosujący za Marsjaszem – frygijski król Midas – został ukarany bardzo łagodnie: wyrosły mu ośle uszy.

   Bez porównania gorszy los spotkał królową Teb Niobe. Podobnie jak Marsjasz, i ona zgrzeszyła pychą. Dumna ze swojego licznego potomstwa – miała siedmiu synów i tyleż córek – odmówiła złożenia należnej ofiary tytanidzie Leto, matce Apollona, która urodziła jedynie dwójkę dzieci. Rozgniewana Leto poprosiła swoje bliźnięta, by pomściły tę zniewagę. Apollo i jego siostra Artemida nie dali się długo prosić: strzałami z łuków uśmiercili wszystkie dzieci Niobe. Rozpacz królowej wzbudziła współczucie Zeusa, który przemienił Niobe w kamień. Wypływającą z niego wodę uważano za łzy nieszczęsnej matki. Artemida i Apollo występowali w obronie czci matki jeszcze niejednokrotnie: Tytios, niedoszły gwałciciel Leto, również zginął od ich strzał. Po śmierci trafił do Tartaru, gdzie sępy posilały się jego stale odrastającą wątrobą.  

   Żeby obrazić Apollona, nie trzeba było koniecznie lekceważyć jego matki czy odmawiać Promienistemu niezrównanego talentu muzycznego. Wystarczyło czasem mściwego boga nie kochać. Niczym więcej nie zawiniła córka króla Troi Kasandra, z której zakochany Apollo uczynił wieszczkę. Gdy przekonał się, że Kasandra nie odwzajemnia jego uczucia, przeklął królewnę. Odtąd jej przepowiedniom nikt nie wierzył: na próżno wieszczyła nieszczęście, które miało przynieść Trojanom wciągnięcie do miasta drewnianego konia. Po upadku Troi została branką króla Agamemnona, wkrótce uśmierconą przez jego żonę Klitajmestrę. Ci, którzy nie odrzucili miłości Apollona, też zresztą szybko ginęli: Hiacynta bóg niechcący uśmiercił rzuconym dyskiem, Kyparissosa zmienił w drzewo, gdy chłopak przypadkowo ustrzelił ulubionego jelenia i stracił chęć do życia.

   Nawet miłość rodzicielska wiązała się w przypadku Apollona z zadawaniem śmierci. Ukochanym dzieckiem boga był Asklepios, który osiągnął mistrzostwo w sztuce lekarskiej. Mistrzostwo to zdaniem Zeusa szło jednak trochę za daleko, bo Asklepios nauczył się nawet wskrzeszać zmarłych, co skutkowało przeludnieniem. Cyklopi wykuli więc piorun, którym Zeus śmiertelnie ugodził Asklepiosa. Gdy Apollo dowiedział się o śmierci syna, zamordował wszystkich cyklopów, za co skazano go na pasanie wołów u króla Admeta. Kara nie odniosła spodziewanego skutku wychowawczego: wkrótce Apollo wziął udział w nieudanym spisku mającym na celu obalenie Zeusa. Tym razem w ramach pokuty kazano Promienistemu budować mury Troi. Gdy mu nie zapłacono, Apollo zesłał na Troję zarazę. Być może już wtedy zaczęło się rodzić przekonanie, że artyści z reguły mają trudne charaktery.

Marta Słomińska

Dodaj komentarz