We Francji dojrzały gotyk nazywany jest stylem promienistym. Określenie to dotyczy promienistego układu maswerków w wykonywanych wtedy rozetach, ale pierwsze skojarzenie laika będzie zapewne związane z promieniami słońca. Niebezpodstawnie zresztą, bo do wnętrz trzynasto- i czternastowiecznych francuskich katedr przenikało znacznie więcej światła, niż to miało miejsce w przypadku surowych budowli romańskich. System przyporowy umożliwił stabilizację konstrukcji katedr: odciążano mury naw głównych, przenoszono siły niszczące sklepienie na zewnątrz korpusów świątyń. Dzięki temu można było budować wyższe katedry, a w ich ścianach umieszczać ogromne okna, wypełnione pięknymi witrażami. Nie umiano jednak wykonywać obliczeń statycznych konstrukcji: w kwestii obciążeń jej struktury trzeba się było opierać na doświadczeniu budowniczych.
Stawiający katedrę zakładali, że nie dożyją chwili ukończenia jej budowy. Koszty były ogromne, a wytyczanie rzutu budowli za pomocą prętów nie pomagało w tworzeniu idealnych kątów prostych: pośpiech budowniczych groził zawaleniem konstrukcji. Kolejne elementy świątyń dobudowywano w przeciągu kilkuset lat, co nieraz widać gołym okiem. Ciekawym przykładem jest katedra w Chartres: ma dwie wieże, z czego jedną wyraźnie niższą i mniej efektowną. Ta powstała w XII wieku, wieża wyższa zaś prawie czterysta lat później.
Katedra w Chartres jako pierwsza we Francji poświęcona została Maryi. W późniejszych czasach katedry dedykowane „Notre-Dame” wyrastały jednak jak grzyby po deszczu. Najbardziej znaną z nich jest świątynia paryska, rozsławiona przez powieść Victora Hugo, trudno jednak uznać tę budowlę za modelowy średniowieczny zabytek. Poważnie ucierpiała podczas rewolucji francuskiej (niewiele brakowało, by kościół w ogóle zburzono), a dziewiętnastowieczna renowacja wyrządziła katedrze kolejną krzywdę. Doszło do znaczących przekształceń wielu elementów, a niektóre działania renowatorów dziś uznalibyśmy za zwykły wandalizm. Uszkodzonych figur nie naprawiano: po prostu niszczono je i zastępowano nowymi. Tylko dzięki zachowanym rysunkom wiemy dziś, jak wyglądały niektóre z oryginalnych dzieł sztuki zdobiących katedrę.
Znacznie mniej zmieniła się od czasów średniowiecza katedra w Reims, choć i ją rewolucjoniści potraktowali bardzo brutalnie: zniszczyli między innymi witraże, dziś zastępowane przez dzieła Marca Chagalla. Przetrwała na szczęście piękna Grupa Nawiedzenia, umieszczona w portalu katedry. Pozy rzeźb Maryi i świętej Elżbiety oraz układ fałd ich kunsztownie drapowanych szat dowodzą, że artysta musiał znać sztukę antyczną. Co ciekawe, większość takich rzeźb, dziś jednolicie beżowych, malowano w średniowieczu jaskrawymi barwami. Same budowle jaśniały zaś bielą, która z czasem ciemniała. Katedry były coraz barwniejsze, wyższe, ściany świątyń cieńsze i przeprute gigantycznymi witrażami – aż wreszcie budowniczowie doszli do kresu swoich możliwości. Niebotyczne sklepienie katedry w Beauvais okazało się przesadą: budowla dwukrotnie runęła.
Nigdy nieukończona, do dziś niestabilna, może służyć jako przykład ambitnej porażki. Powszechny podziw wśród ludzi średniowiecza budziło za to sanktuarium na normandzkiej wyspie Mont Saint-Michel. Warowny klasztor zbudowano na górzystym wzniesieniu w delcie rzecznej: ze stałym lądem połączony był tylko groblą, która dodatkowo podczas przypływu ulegała zalaniu. Trudno się dziwić, że klasztor uchodził za niezdobyty, podlegający szczególnej boskiej opiece. Bezpiecznie mogli się też czuć wierni z Albi: tamtejsza katedra świętej Cecylii to kościół i zamek w jednym. Do dziś można oglądać jej machikuły, przez które można było razić wroga pociskami. Prac nie dopięto na ostatni guzik: wieża budowli pozostała nieukończona. Jak jednak podsumował swój odczyt Piotr Lasek: jeśli katedra gotycka wygląda na ukończoną, to najpewniej jest dziewiętnastowieczną podróbką.
Marta Słomińska