„Księże, a znasz ty żywot Heloisy?” – pyta Gustaw w IV części „Dziadów”. Brzmi to jak pytanie o świętą – i może słusznie, skoro książkę, której bohaterką jest wspomniana Heloiza, okrzyknięto „Biblią zakochanych”. Co ciekawe, jej autor oceniany był przez współczesnych jako zimny, wyrachowany egoista. Wolter określił go mianem „monstrum próżności i podłości”, Hume pisał, że to „potwór, który uważa się za najważniejszą istotę we wszechświecie”. „Odpychający i ohydny” – dodawał baron Grimm, „zakłamany, próżny niczym szatan, pełen złej woli” – pomstował Diderot. Adresat tych wszystkich obelg, czyli Jean Jacques Rousseau, kwitował je słowami: „Liga moich prześladowców ma zasięg światowy” i nie tracił dobrego mniemania o sobie. Przeciwnie, w autobiograficznych „Wyznaniach” nieustannie podkreślał, że ma z natury bardzo czułe serce i kocha wszystkich ludzi.
Czytelnicy jego „Julii, czyli nowej Heloizy” chętnie w to wierzyli. Podtytuł książki brzmi: „Listy dwojga kochanków mieszkających w małym miasteczku u stóp Alp”: każda z tych informacji ma dla nas znaczenie. Rousseau wierzył, że cywilizacja przyczynia się do zepsucia człowieka, małe miasteczka były zatem lepsze od dużych, a bliskość alpejskiej natury musiała wywierać pozytywny wpływ na jego bohaterów. Wreszcie ujęcie powieści w formę epistolarną pozwalało skoncentrować uwagę na uczuciach pary zakochanych z “Julii…”.
Są nimi wywodząca się z arystokracji Julia i niżej urodzony nauczyciel Saint-Preux. Ma on uczyć Julię, ale dość nieszczęśliwie dobiera lektury: „Listy Heloizy i Abelarda” rozbudzają w młodych tęsknotę za miłością. Julia dostrzega podobieństwa między własną sytuacją a dziejami Heloizy, uzdolnionej młodej dziewczyny zakochanej w nauczycielu. Saint-Preux pamięta jednak, jak skończył się ten romans: Heloiza po urodzeniu dziecka trafiła do klasztoru, a jej ukochanego Abelarda wykastrowano. Poetyczna miłość zmieniona w ponurą groteskę: czy taka historia powinna się powtarzać? Nie – odpowiada Saint-Preux i postanawia nie wykorzystywać uczucia Julii. „Miłość pozbawiona uczciwości traci swój największy powab” – pisze do pięknej uczennicy. Zakochani żyją zatem cnotliwie, choć miewają chwile słabości: Saint-Preux proponuje nawet Julii wspólną ucieczkę.
Dziewczyna nie zgadza się: zbyt długo ukochany opowiadał jej o walorach moralnego uczucia, by miała teraz oszukiwać rodziców. Zgodnie z ich wolą poślubia ustosunkowanego barona de Wolmar i żegna nauczyciela. Saint-Preux miota się: najpierw myśli o samobójstwie, następnie wyrusza do Ameryki, by po kilku latach… przyjąć posadę nauczyciela dzieci Julii. Sytuacja wydaje się bardzo niezręczna, zwłaszcza że baron wie o miłości żony do dawnego guwernera. Julia i Saint-Preux nadal jednak zachowują się bez zarzutu, ich miłość pozostaje nieskonsumowana. Piękna baronowa chce nawet wydać za nauczyciela swoją kuzynkę, spotyka się jednak z odmową. Kulminacją szlachetności zakochanych jest tragiczny finał powieści: Julia ratuje tonącego synka i wkrótce umiera na zapalenie płuc. Jej ostatni list wyraża nadzieję zaznania szczęścia przynajmniej w zaświatach.
Powieść była bestsellerem, Rousseau chwalił się, że w wyższych sferach nie znalazłby kobiety, która przeczytawszy książkę odmówiłaby mu namiętnej nocy. Smutna prawda była taka, że damy zwykle źle wychodziły na romansach z autorem „Nowej Heloizy”. Jego pierwsza protektorka zmarła w ubóstwie, Louise d’Epinay za troskliwą opiekę (wybudowała nawet specjalny domek, by ukochany miał idealne warunki do pracy!) Rousseau odpłacił niewdzięcznością. Najciężej jednak los doświadczył zakochaną w „monstrum próżności” kobietę, która damą nie była. Rousseau wstydził się długoletniego związku z praczką Thérèse Levasseur, chował ją przed znajomymi. Julię uczucie uszlachetniło do tego stopnia, że bez wahania oddała życie za synka; Thérèse na żądanie Rousseau zaniosła piątkę swoich dzieci do przytułku. Zanadto przeszkadzały w pracy nad powieściami, z których ludzie uczyli się kochać.
Marta Słomińska