“Jego koloryt i styl podobają mi się, szkoda tylko, że w Wenecji nie uczą od początku właściwego rysunku” – tak twórczość Tycjana podsumował Michał Anioł. To, co genialny rzeźbiarz uważał za wadę twórczości Tycjana, dziś jest postrzegane jako jej wielka zaleta. Późne obrazy twórcy „Wenus z Urbino” uderzają nowoczesnym podejściem do formy malarskiej: zamiast trzymać kształty i kolory w surowych ryzach wyraźnego konturu, artysta pozwolił się im przenikać, rozpływać, tworzyć złudzenie nieustannego ruchu.
O wyjątkowości dzieł Tycjana stanowią także inne ich walory. Malarz był doskonałym portrecistą, potrafiącym oddać na obrazie osobowość pozującego. Widać to już na wczesnym obrazie uchodzącym do niedawna za wizerunek Ariosta: statusu modela nie podkreślają luksusowe sprzęty czy kosztowna biżuteria, tym bardziej jednolicie szaroniebieskie tło, a jednak wyczuwamy w portretowanym mężczyźnie siłę i poczucie własnej wartości. Inteligentne, śmiałe spojrzenie, poza, w której swoboda łączy się z dumą: tak wygląda człowiek wystarczająco pewny swych zdolności i pozycji, by nie potrzebować licznych atrybutów dostojeństwa. „Mężczyzna z sokołem” ma twarz zapaleńca oddanego swojej pasji łowieckiej, wnuk papieża Pawła III – służalczego fałszywca, Karol V – człowieka zmęczonego, dręczonego ponurymi myślami, rozważającego już może abdykację.
Malarstwo Tycjana to także określony typ urody kobiecej – piękności o złotorudych włosach i tajemniczym wyrazie twarzy, łączące niewinność ze zmysłowością – oraz docenienie roli pejzażu: krajobrazy tego artysty współtworzą nastrój obrazu, zamiast służyć jedynie jako niezbyt istotna dekoracja. Zarówno budujący atmosferę pejzaż, jak i klasyczną tycjanowską ślicznotkę – a nawet dwie – odnajdziemy na obrazie „Miłość niebiańska i miłość ziemska”. Oto dwie młode kobiety siedzące przy studni. Pomiędzy nimi amorek zanurzający rękę w wodzie. Jedna z kobiet ma na sobie strojną suknię, a za plecami zabudowania i pagórki dające schronienie parze królików. Druga piękność jest prawie naga, jeśli nie liczyć skromnej przepaski i zarzuconego na ramiona czerwonego płaszcza. W tle – niebo, jezioro, kościół i znów królik, ale tym razem umykający przed psem. Jak odczytać ten malarski rebus?
Już sama identyfikacja postaci nastręcza trudności. Wśród historyków sztuki nie było swego czasu jednomyślności co do tego, która z bohaterek arcydzieła reprezentuje miłość ziemską, a i dziś wielu spośród oglądających obraz sądzi, że jest nią obnażona kobieta. Ziemska miłość kojarzy im się bowiem z pożądaniem, to zaś – z nagością. Jednak nagość modelki Tycjana ma odmienny charakter – symbolizuje ideał i prawdę. Ziemska piękność nie jest doskonała i musi podkreślić swe wdzięki strojem, miłości niebiańskiej to niepotrzebne. Piękność ziemska ma na głowie mirtowy wianek – symbol małżeństwa, niebiańska trzyma naczynie ofiarne, z którego ku niebu ulatuje dym. Pagórki za plecami kobiety w wianku przypominają o żywiole ziemi, podczas gdy namalowane po przeciwnej stronie płótna niebo i wody jeziora symbolizują nieskończoność, obecność Boga.
Tylko co malarz chce nam powiedzieć? Czy przyznaje miłości niebiańskiej prymat nad ziemską? A może sądzi, że obie są niezbędne? Studnia przypomina sarkofag. Na zdobiącej ją płaskorzeźbie widzimy scenę zabójstwa: ten motyw i ścigający królika pies przypominają może o nieuchronności śmierci. Czy powinniśmy się wyrzec miłości ziemskiej, bo tylko niebiańska zapewni życie wieczne? A może przeciwnie: z Bożym błogosławieństwem naśladować króliki, których płodność nie pozwala śmierci na trwałe zwycięstwo? Dezorientację pogłębia świadomość, że pod obecnym tytułem obraz znany jest dopiero od XVII wieku. Czy więc dwie tajemnicze kobiety to na pewno „miłość niebiańska i miłość ziemska?” Zmęczeni domysłami zawsze mogą poprzeć hipotezę Giulia Carla Argana. Ten włoski historyk sztuki uznał, że treść ideowa najbardziej zagadkowego z obrazów Tycjana… po prostu nie istnieje.
Marta Słomińska